Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

piątek, 29 marca 2024

Bieg Wiewiórki #2

 Z archiwum zawodów, Bieg Wiewiórki, 26 czerwiec 2021


Jest to jeden z tych biegów, o których zbytnio nie mam co napisać. Niemniej z kronikarskiego obowiązku go opiszę. Był to mój 2gi start w biegu Wiewiórki, oczywiście nie w tej samej edycji. Bieg Wiewiórki
Tydzień wcześniej powrót do startów po kilkuletniej przerwie podczas memoriału na Burlochu . Upał, żar lał się z nieba, które było bez skrawka chmury. Podczas Wiewiórki pogoda była zdecydowanie gorsza, chłodno, pochmurno i kropiło.
Po przyjeździe na Halembe i odebraniu numerka schowałem się w aucie i czekałem na start. Zastanawiałem się czy biec z kurtka czy bez, koniec końców prawie już nie padało, więc na krótko.
 

 
 
O samym biegu mogę napisać tylko tyle, że miałem drobne problemy z brzuszkiem. Rano zamiast standardowego śniadania przedstartowego (czyli bułki z dżemem) zjadłem płatki z mlekiem. Nie był to dobry wybór...
 

 

Po starcie również nie obyło się bez problemów, a mianowicie auto strzeliło focha i nie chciało odpalić. Utknąłem 10km od domu, z pilną potrzebą i deszczem. Koniec końców, gdy już się zdecydowałem poszukać autobusu to odpalił i udało się wrócić do domu. 
 
Nazwa: Bieg Wiewiórki
Data: 26.06.2021
Dystans: 20,41 km
Tempo: 5:11 min/km

Zobacz też:

niedziela, 24 marca 2024

City Trail #5 i podsumowanie całego cyklu

Wstęp
City Trail to cykl 5 biegów przełajowych na 5km, rozgrywany przez 6 miesięcy w 10 miastach w Polsce. Zawsze ta sama trasa, ale zważywszy na okres jesienno-zimowy praktycznie za każdym razem inne warunki.

Postanowiliśmy z Becią w tym roku wziąć udział w imprezie (Becia 2 lata temu ukńczyła cały cykl). We wrześniu zapłaciliśmy z góry za 5 biegów, dzięki czemu mogliśmy skorzystać z dodatkowych promocji. Oboje zdecydowaliśmy się na zestaw książek biegowych. Zrobiliśmy na tym interes życia, gdyż za 8 książek (każda kupowana osobno to ok 40zł/szt) zapłaciliśmy... 40 zł! Janusze Biznesu :D

#1

Pod koniec października pierwszy raz udaliśmy się na Giszowiec w Katowicach. Odbiór pakietów, książek, spacer w oczekiwaniu na start. O ile początkowo kropiło, to przed startem przyszła niezła ulewa i całe zawody biegliśmy w deszczu.
 
0:20:11 (4:02 min/km)
Open 41/370
Kat. 13/45
 

 

 
PS był to ostatni bieg przed założeniem bloga, więc dopiero od drugiego startu w City Trail są szczegółowe relacje. Opisze i ten pierwszy start, ale jako, że jestem fanem chronologii, będzie to zrobione na sam koniec :P


#2

Listopad bardziej na zimowo, temperatura w okolicach 0 a ja się zdecydowanie za ciepło ubrałem i miałem spore problemy podczas biegu. Niemniej poprawiłem wynik sprzed miesiąca. 
 
0:19:52 (3:58 min/km)
Open: 51/412
Kat: 17/61



#3

Grudniowy start był jedynym, pod którego się przygotowywałem (wcześniejsze były "z marszu"). Naprawdę, uważam, że wtedy miałem życiową formę na 5 km, no ale do głosu doszła moja ukochana robota, nocki i wszystko poszło się jebać...
 
0:20:09 (4:02 min/km)
Open: 42/336
Kat: 15/50
 

 
 
 
#4 
W styczniu Katowice miały przerwę od startów, natomiast w lutym musiałem zrezygnować z wyścigu z powodu grypy.


#5
Od 2 tygodni wiedziałem, że nie dam rady wystartować w ostatnim biegu. W tygodniu pomiędzy Żywcem a City Trail udało się zrobić jeden trening biegowy (7 km, 4:43 min/km) na którym mocno (aż za mocno!) czułem pośladki i dwójki ud po półmaratonie. Aż tu nagle w sobote dostaje informacje, że jednak jest wolna niedziela! No to szybka zmiana planów i jednak pojawiamy się we dwoje na Giszowcu.
Odkąd kupiłem słuchawki na przewodnictwo kostne wiedziałem, że użyje ich na city trailu. Do biegu poza granicą komfortu potrzebuje muzyki. Na treningu z słuchawkami zawsze wychodzi mi lepsze tempo niż bez. Podczas zeszłotygodniowego półmaratonu w Żywcu idealnie się sprawdziły i miałem nadzieje że teraz również mi pomogą. Niestety, powrót z imprezy je wykończył i wyzionęły ducha zaledwie po miesiącu użytkowania... No cóż, będę musiał się skupić na czymś innym, by nie myśleć o bólu i zmęczeniu podczas zawodów.
Kolejnym problemem był dojazd, jako że auto zepsuło się dzień przed wyjazdem do Żywca. Becia jak zwykle ogarnęła dojazd komunikacją miejską i w niedziele po 9 wychodzimy na chłodny, deszczowy poranek. 2 stopnie Celsjusza i opady deszczu. Zdecydowanie nie tak wyobrażałem sobie marcowy start.


Przesiadka na AWF-ie w Katowicach, przestało padać i w oczekiwaniu na autobus zrobiliśmy spacerek po okolicy. Wysiadamy na Giszowcu, wita nas mróz, deszcz i ogólnie morale i chęci do biegu nie były zbyt imponujące. Do startu niecała godzina, więc by się rozgrzać robimy kolejny spacerek, później odwiedzamy depozyt i pare minut przed 11 wychodzimy z zadaszenia. Kolejnym kłopotem był fakt, iż nie udało mi się zdetonować ładunku w toalecie. Zbyt wielu biegaczy i okręty podwodne unosiły na powierzchni, tak, że prawie wylewały się za krawędź... No cóż, pobiegne z pełnym brzuszkiem, może nie będzie tak źle.






Tym razem decydujemy się pobiec zupełnie na krótko, jedynie rękawiczki pasują do temperatury. Na szczęście przestało padać, wyszło słońce i tylko od czasu do czasu delikatnie pokropiło.
2 minuty do startu, a ja czuję, że po raz enty muszę iść podlać krzaczki. Ledwo wróciłem, włączam zegarek i odliczanie do startu.
Coś się zagapiłem i stałem dalej niż zwykle. Pierwsze kilkaset metrów to podbieg. Wąska droga, stopniowo wyprzedzam biegaczy. Najpierw wymijając z lewej nie zauważyłem wystających gałęzi, w ostatniej chwili zasłoniłem twarz rękami. Biegne dalej, tym razem atakując z prawej i ponownie zmuszony jestem osłaniać twarz przed gałęziami. Ktoś poszedł w moje ślady i również wyprzedzał tuż za mną, co skończyło się tym, że dostał gałęziami. W końcu zakręt w prawo, droga staje się szersza, więcej luzu i można wejść na pełne obroty. Od pierwszego podbiegu mocno czułem tył ud oraz pupe (i to nie skuli trzymania). Półmaraton w Żywcu za bardzo mnie sponiewierał, za szybkie tempo na tamtą ilość przewyższeń i dalej odczuwałem skutki. Zaczynam słabnąć, po kolei wyprzedzają mnie inni zawodnicy a ja się zastanawiam, co mi odbiło, żeby planować atak na rekord (19:15). Wprawdzie 1,5 tygodnia temu złamałem na treningu 20 minut, ale to było przed Żywcem, no i na bardziej asfaltowej trasie. Zegarek pokazał pierwszy kilometr - 4:02 (przy 20m wzniosu). Wow, jednak całkiem nieźle, w moim odczuciu biegłem dużo wolniej, czyli jednak jest nadzieja.
Drugi kilometr praktycznie był z górki, a zamiast odrobić straty, to poszło mi jeszcze gorzej. Ponownie zaczyna się problem z wzięciem pełnego oddechu i zaczęło brakować motywacji. Zegarek pokazał 4:07.
Na trzecim kilometrze do problemów z oddechem doszło zatkane ucho. Od paru dni mam problem z zatokami i pewnie to było tego przyczyną. Próbuje jakoś odetkać, ale ciężko zrobić to w pełnym biegu. Naprawdę miałem już dość i czułem rezygnacje chociaż o dziwo tętno było dość niskie. 2-3 strefa? Zwykle od początku do końca jade na 4-5. 3ci kilometr pokonuje w czasie 3:46
Szybko przeliczam w głowie i dochodzę do wniosku, że jeszcze jest nadzieja złamać 20 minut. Odżywam, wraca ochota do biegu. Asfaltowy fragment, więc jeszcze bardziej przyspieszam. Oddech ciężki, tętno w końcu dochodzi do maksimum i ja coraz bardziej podkręcam tempo. Zbieg z asfaltu, zakręt i najwęższy fragment trasy. Zahaczam nogą o gałąź, lekko rozcinam skóre nad kostką, na szczęście obyło się bez wywrotki. Mógłbym ten fragment pokonać szybciej, ale ktoś bieg przede mną i nie było jak wyprzedzić. Może to i dobrze? Zachowałem więcej sił na finisz. 4ty kilometr pokonuje w czasie 3:56.
Na ostatnim kilometrze już nie ma kalkulacji, tylko pełna do przodu! Na finiszu tempo wynosi 2:44! Mijam metę całkowicie wykończony, łapie się barierek i próbuje opanować słabości. Dobrą minute jęczałem zanim udało mi się przyjąć bardziej pionową postawę i wziąć się do roboty. Najpierw sprawdzam na live tracku gdzie jest Becia. Ma już ponad 4km za sobą i niedługo też będzie na mecie! Boję się, że nie zdążę odebrać depozytu, więc tylko udaje się odebrać medal i kubek herbaty. Pogoda kolejny raz się zmieniła i teraz z nieba spadają grube płatki śniegu.
Wracam w okolice mety, chwilę później Becia na nią wpada. Udało się, uzyskała swōj najlepszy czas na tej edycji, zajmując dzisiaj 3 miejsce w swojej kategorii!
Dopiero wtedy zerkam na zegarek i...aż nie wierzę, co mi Strava pokazuje. 19:33 (3:55 min/km)! Jest to mój najlepszy czas na City Trail i jednocześnie 2gi wynik w życiu 🥈 





Odbieramy depozyty, ubieramy się cieplej, chwile odpoczywamy i udajemy się w drogę powrotną. Oczywiście, my nie możemy kulturalnie zamówić ubera albo iść na autobus. Wracamy z buta! Nie ważne, że przed chwilą sponiewierała nas szybka 5ka, to tylko 15 km marszobiegu, będzie fajnie. Taa, jasne...


City Trail #5 był moim jubileuszowym, 50tym, startem w zawodach. Był to też chyba pierwszy bieg, w którym oboje, zarówno Becia jak i ja, byliśmy zadowoleni ze swoich wyników

Nazwa: City Trail
Data: 24.03.2024
Dystans:  5,11 km
Czas: 0:20:01
Tempo: 3:55 min/km   
Miejsce: 29/296
Miejsce w kategorii: 11/41
Czas na 5 km: 0:19:33
Tempo na 5 km: 3:55 min/km  
TOP 10 czasów na 5km: 2 miejsce

Podsumowanie:
Pierwszy raz udało mi się zaliczyć cykl biegowy! Wprawdzie 4 z 5 biegów, ale się udało. W końcu!
Trasa jest wymagająca, przełajowa, taka jak lubie. Poziom też jest bardzo wysoki. Mam nadzieję, że w przyszłej edycji również uda się się wystartować. Jest to fajna motywacja, by zimą dodać więcej mocnych akcentów do treningu.




Garmin oferuje ciekawą funkcje porównywania biegów. Jeśli ktoś się w nią bardziej zagłębi to fajnie widać, co w którym biegu poszło lepiej, a co nie zagrało. Nasuwa się też kolejny wniosek, a mianowicie im więcej deszczu, tym zegarek mniej dokładnie pokazuje. Na 1szym i 4tym biegu są największe skrajności, jeśli chodzi o wysokość, czy o dystans. 
W dzisiejszym, rekordowym biegu, niektóre kilometry zdecydowanie szybsze niż zwykle, natomiast 2gi i 5ty km najgorzej z całego cyklu!
Cieszy też fakt, że teoretycznie, dzisiejszy bieg najmniej mnie kosztował. Najniższe średnie tętno oraz najmniejszy efekt treningu, przy jednoczesnym najszybszym tempie i najkrótszym czasie kontaktu z podłożem. 

Klasyfikacja generalna
miejsce / ilość zawodników którzy ukończyli cykl (minimum 3 biegi) / ilość wszystkich zawodników
 
OPEN: 34 /  239 / 453
KAT: 11 / 51 / 110

poniedziałek, 18 marca 2024

23 PKO Półmaraton do okoła Jeziora Żywieckiego

23 PKO Półmaraton do okoła Jeziora Żywieckiego, czyli asfaltowy bieg górski. 

Biegiem tym zainteresowała mnie jak zwykle Becia, jakoś ponad 1,5 roku temu. Często opowiadała, jaka to jest wspaniała trasa, jakie widoki, przewyższenia, emocje. Tego samego dnia, gdy Becia biegła w Żywcu, ja ustanawiałem życiówke w Poznaniu (1:27:33). Postanowiliśmy, że na następną edycję się zapiszemy, niestety w 2023 roku była odwołana z powodu remontów. Jak tylko pojawiły się zapisy na 2024 od razu się zarejestrowałem, opłaciłem i voila! Od Poznania czyli od kwietnia 2022 nie biegłem żadnej asfaltowej połówki (co kiedyś uważałem za swój koronny dystans), przerzuciłem się na biegi górskie i ultra. Nie wiedziałem, na jakim etapie jest moja forma na 21,097, więc na początku roku zrobiliśmy bieg kontrolny na trailowej trasie (Zimowa Zawierucha). Średnie tempo 4:24 min/km (6 miejsce open i 2 w kategorii) dobrze rokowało na przyszłość. Może trasa w Żywcu to nie jest trasa do bicia rekordów, ale może uda się zbliżyć do 1:30 może się uda? 
2 tygodnie później robiliśmy na spontanie Ultra Błatnią (63,5 km, 3343m przewyższeń), po której miałem zacząć właściwe przygotowania do półmaratonu w Żywcu. Niestety następnego dnia po biegu dopadła mnie grypa i na niemal 2 tygodnie położyła do łóżka. Wydolność spadła na łeb i szyje, podczas luźnej przebieżki strasznie wysokie tętno i słabe tempo. Jakby tego było mało, od razu po powrocie do żywych dostałem nocki w robocie... Kiedyś co drugi tydzień miałem nocki, teraz na szczęście rzadziej, ale i tak się nie moge do nich przystosować. Skoro przez 13 lat nie podchodzą organizmowi, to pewnie nigdy nie podejdą. Owszem, trenuje normalnie na nockach, ale często jestem popuchnięty, niewyspany i ogólnie słabszy fizycznie. Nie mówiąc już o tym, że gdy się w niedziele kończe nocke nad ranem a w poniedziałek zaczynam o 7, to ciężko się przestawić. Zwykle po kilku dniach potrafie normalnie przespać noc, a powrót do sprawnego funkcjonowania zegara biologicznego zajmuje 2-3 tygodnie. Akurat te 2 tygodnie, jakie mi zostały by cokolwiek zrobić przed startem. Niee, nie ma najmniejszych szans się przygotować. Szczerze rozważałem rezygnacje ze startu. Ambicja nie pozwalała mi jechać i się męczyć by ukończyć zawody. Na krótkim dystansie. Asfaltowe. To nie miało sensu.
Niemniej zdecydowałem się zrobić test szybkości na osiedlowej trasie i... wyszedł 3ci wynik życiowy na 5km (19:52)! Nogi zdecydowanie mi podziękowały, za 2 tygodnie siedzenia w domu, podczas których głównie odpoczywałem. Normalnie, robie zdecydowanie więcej kroków, więc czuć było świeżość w nogach.


Ale co z wydolnością i wytrzymałością? Ciężko powiedzieć co wyjdzie na dłuższym biegu w tempie, skoro w ciągu 4 tygodni przed startem nie przebiegłem jednorazowo więcej niż 15km, a i to iście spacerowym tempem... Przekonam się w Żywcu!
W piątek, na 2 dni przed startem, dowiaduje się, że mamy ciągłość w robocie czyli, że w niedziele też mam przyjść. Kierownik nie rozumiał, jak mu tłumaczyłem, że od listopada jestem już opłacony na bieg i nie moge zrezygnować tuż przed startem. Szef zrozumiał, powiedział "no to biegnij" więc pobiegłem :D
Ale jako, że nieszczęścia chodzą parami, to tego samego dnia jadąc na zakupy zepsuło się auto... Dzięki pomocy taty udało się jakoś je doholować na osiedle, ale pozostał problem dojazdu na bieg. Pisze do Ciastka, może się z nim zabiore? Do Tych jakoś dojade. Odpadł z biegu, problemy z zatokami. Świat jest mały, okazało się, że znajomy z roboty też startuje w Żywcu! Spoko, wstępnie się dogadaliśmy po czym... wypadł z biegu (koniec końców dotarł w ostatniej chwili na start). 
Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, by nie jechać. Jak nie grypa, to nocki, to niedziela w robocie, to zepsute auto, to brak transportu... Niee, im bardziej nie szło, tym większą czułem potrzebe zrobienia tego na przekór wszystkim i wszystkiemu. "Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili".
Specjalnie z myślą o tym biegu dostałem od Beci pod choinke typowe asfaltówki - Salomon Phantasm. Naprawdę, na szybkich, asfaltowych odcinkach robią mega robote! Najszybsze buty, w jakich biegałem, polecam.

 
Dzięki niezawodnej Beci ;* ogarnęliśmy dojazd transportem publicznym. W niedziele o 4 pobudka (chociaż kot był innego zdania i zaczął budzić o 3...) szybki ogar i lecimy. Ahoj przygodo!
 

Czekając na pociąg chodziliśmy trochę wokół dworca na Ligocie, weszliśmy do jedynego otwartego sklepu, w którym oprócz alkoholu znaleźliśmy 7days'a. Jest to o tyle istotne, że wychodząc ze sklepu znalazłem w wycieraczce 1gr. Podniosłem, chuchłem i powiedziałem, że będzie na szczęście. Becia się śmiała, że zapomne go przełożyć do spodenek biegowych, też byłem tego zdania, ale o dziwo pamiętałem i owa monetka przebiegła ze mną półmaraton.
Po wyjściu na peronie w Żywcu, udajemy się w stronę rynku. Mijamy most nad Sołą, fajny widoczek, więc robimy zdjęcie...

 ... i dopiero wtedy zauważamy, że mam i na bluzie i na kurtce ptasie odchody. Co? Jak? Jakiś gołąb ninja narobił mi dosłownie tuż przed oczami, a ja tego nie zauważyłem... Podobno to też przynosi szczęście, niemniej wolałbym tego uniknąć

Docieramy do rynku, udaje mi się od razu wbić do ładnego, różowego toi'toia. Serio, rzadko się widzi zadbane, prawie nie używane, z papierem. Po biegu pewnie już taki ładny nie był. Pierwszy raz od dawien dawna miałem idealnie pusty i płaski brzuszek przed startem. Dobrze rozegrałem to poprzedniego dnia, jadłem mało, ale konkretnie i nie straszne były mi żadne zbiegi. Nawet oglądając Wielkie Derby Śląska nie jadłem chipsów ani nie piłem piwa (Górnik wygrał 2:1 ⚪🔵🔴). 
Idąc cały czas zastanawialiśmy się, czy biec w koszulce + rękawki, czy założyć jednak therme. Na słońcu wygrywała koszulka, w cieniu therma. Koniec końców pobiegłem na krótko, z czego jestem zadowolony. To był mój 49 start w zawodach biegowych i chyba pierwszy, podczas którego biegłem w słuchawkach. Ostatnio zakupiłem słuchawki dokanałowe, w których i słysze muzyki i otoczenia. Idealne rozwiązanie na zawody asfaltowe! Ostatnie selfi przed startem i udaje się do swojej strefy startowej. Na zgłoszeniu wpisałem oczekiwany czas pomiędzy 1:20-1:40, co dało mi 1 strefe startową, zaraz za Elitą. 1:35 będzie dobrym wynikiem.
 
Nerwowe oczekiwanie, w końcu jest odliczanie i wystrzał. Ruszyliśmy! Obiegamy rynek, chwile potem odbijamy na lewo i naszym oczom ukazuje się piękny obraz. Miejska uliczka, tłum biegaczy, a w tle ośnieżony szczyt Skrzycznego. Od razu banan na twarzy i można patatajać! 
Pierwsze 3 kilometry na niskim tętnie, 2-3 strefa, co jest dziwne, biorąc pod uwage spadki po grypie. Później wskoczyło na wysokie i przez 59% biegu byłem w 4tej, progowej strefie. 
5 kilometrów pokonałem w czasie 20:51. Całkiem fajnie, trochę wolniej niż podczas startu kontrolnego, ale i tak super. 
Na 7-8 kilometrze pierwszy większy podbieg, staram się zmniejszać krok, a zwiększać rytm. Jako, że jest to asflat, to niemal szuram po drodze, bez obawy, że się potknę na kamieniu czy innej nierówności. 
Na 9 kilometrze po prawej stronie zaczyna się świetny widok na Jezioro Żywieckie. Zbieg z górki, zegarek pokazuje poniżej 3:45, a ja skręcam głowę o 90 stopni by popatrzeć na wode. Jakim cudem dobiegłem do mety bez gleby to nie wiem. 
Dobrze idzie i na 10 kilometrze mam czas 42:04. Dawno nie biegłem dłuższego biegu szybszym tempem i pojawiają się obawy, czy uda mi się je utrzymać.
12 kilometr i jedyny znany mi wcześniej fragment trasy - zapora. Po prawej widać jezioro, a po lewej w oddali Góra Żar. Sporo kibiców po obu stronach, przyjemny i chyba jedyny płaski fragment wyścigu.




Im bliżej mety, tym większa niepewność. Czekają mnie 2 największe podbiegi, a tempo i siły zdecydowanie słabną. Na bieżąco kontroluje czas w zegarku, przeliczam w głowie i pojawia się nieśmiała myśl, że mogę się zbliżyć, albo nawet i złamać 1:30!
To co mnie bardzo zdziwiło to fakt, że wyprzedzam ludzi na zbiegach, a na podbiegach mnie doganiają. Wprawdzie od początku wiedziałem, że na zbiegach przycisne (asfalt, nie ma strachu o luźne kamienie itp), to jednak spodziewałem się, że doświadczenie z gór zaprocentuje na podbiegach. 
A skoro już jesteśmy przy biegach górskich, to przez pare kilometrów biegłem z gościem, który miał opaske z zeszłorocznej edycji DFBG (ja biegłem w rękawkach). W końcu się go zapytałem, co leciał, okazało się że połówke, ale nie był zadowolony i wraca na asfalt. No cóż, na asfalcie rzadziej się rozmawia.
Zbliżam się do 18 kilometra, o którym Becia dużo opowiadała. Jest to szczyt podbiegu, po nim spory zbieg i najwyższy podbieg na trasie. Z daleka widać biegaczy i tych, którzy są na dole, jak i tych, którzy już kończą następne wzniesienie. Taa, zdecydowanie jest to piękny widok! Na zbiegu wyprzedzam, natomiast ten ostatni podbieg bardzo mnie pozamiatał. Najsłabszy kilometr całego biegu - 5:20. Za to na zbiegu sobie to odrobiłem, pokonując następny kilometr w 3:47.  


Co chwile zerkam na zegarek i tracę nadzieje, na złamanie 1:30. Za wolno wyszedł mi ostatni podbieg i już tego nie nadrobie. Ostatni kilometr to walka, którą widać było w mimice twarzy. 





Tempo finiszu oscyluje w okolicach 3:10. Wbiegam na mete, zginam się w pół i z całych sił próbuje się powstrzymać przed torsjami i pokazaniem śniadania szerszemu gronowi kibiców. Zakładają mi medal, wręczają wode, folie NRC, a ja jestem zamroczony i mam blade pojęcie co się dzieje. 





Na chwiejnych nogach człapie do Beci i dopiero wtedy zerkam na zegarek. 30s brakło by złamać półtorej godziny! Ogromna radość, ale i spory niedosyt, tak niewiele zabrakło...






Do rekordu zabrakło 3 minut. Do rekordu, który robiłem na płaskiej trasie w Poznaniu (66m przewyższeń). Czy jakby nie 4-krotne przebicie wysokości, byłby lepszy czas niż 2 lata temu? Ciężko powiedzieć. Zakładam, że to nie ostatnia asfaltówka w tym roku, są plany i jest apetyt na rekord. Co przyniesie przyszłość? Któż to wie!

No i przede wszystkim świetna sprawa jechać na bieg z własnym supportem. Do ostatniej chwili byłem w bluzie, nie musiałem się martwić o depozyt czy o wychłodzenie. Oprócz tego zero kombinowania z transportem, wszystko załatwione, ja se tylko biegłem. Fajne to było, dzięki Becia 😘 


 
Nazwa: 23 PKO Półmaraton do okoła Jeziora Żywieckiego
Data 17.03.2024
Dystans:  21,14 km
Czas: 1:30:43
Tempo: 4:17 min/km
Przewyższenia: 283m
Średnie nachylenie: 13,39 m/km
Miejsce: 129/2173 (najlepsze 6%)
Miejsce w kategorii: 43/505 (najlepsze 8%)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 65
Miejsce na liście największych wzniosów: 33
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:41 (4:08 min/km) - 3ci wynik w roku
10 km: 0:41:49 (4:11 min/km) - 5ty wynik życiowy
21,097 km: 1:30:30 (4:17 min/km) - 2gi wynik w karierze


Zobacz też:

piątek, 1 marca 2024

Podsumowanie Lutego 2024

Nazwanie tego statystykami z lutego jest nie do końca, prawidłowe, praktycznie wszystko było zrobione w pierwszej połowie. Zapowiadało się na rekordowy miesiąc, ale grypa położyła mnie na 2 tygodnie do łóżka i wyszło jak wyszło...



Bieganie 🏃

Dystans: 137,29 km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 30
Miejsce w lutym: 2 (max 225,74 km - 2022)
Średnia lutowa: 50,28 km
Ostatnie 12 miesięcy: 12 miejsce
Najdłuższy bieg: 63,51 km
Wpisy w rankingu TOP 50 biegów: 2 (4 i 21 miejsce)
Przewyższenia: 4132m
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 5 miejsce
Miejsce w lutym: 1 miejsce
Średnia lutowa: 780m
Ostatnie 12 miesięcy: 4 miejsce
Największy wznios: 3343m
Wpisy w rankingu TOP 50 wzniosów: 1 (2 miejsce)
Średnie nachylenie: 30,09 m/km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 2 miejsce
Miejsce w lutym: 1 miejsce
Średnia lutowa: 8 m/km
Ostatnie 12 miesięcy: 1 miejsce
Największe nachylenie: 52,64 m/km
Wpisy w rankingu TOP 50 nachyleń: 1 (11 miejsce)
Czas biegu: 18 godzin 52 minuty
Zawody: 2x
Zimowa Zawierucha (21 km, 6 open i 2 w kat.)
Ultra Błatnia (63,5 km, 3343m przewyższeń)

Najlepsze czasy:

5 km:
1.    0:20:38    4:08 min/km - najszybszy wynik w roku
2.    0:20:55    4:11 min/km
 
10 km: 
1.    0:41:34    4:09 min/k - 4ty wynik życiowy

21,097 km
1.   1:32:50    4:24 min/km - 2gi wynik życiowy

30 km
1.    2:59:47    6:00 min/km -8my wynik życiowy
 
42,195
1.    7:40:56    10:55 min/km - najszybszy wynik w roku
 
50 km:
1.    9:15:03    11:06 min/km - 7 wynik życiowy
 
 
Kolarstwo 🚴‍♂️

Dystans: 291,83 km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: -
Miejsce w lutym: 3 (rekord 395,81 km)
Średnia lutowa: 81,89 km
Ostatnie 12 miesięcy: 5 miejsce
Przewyższenia: 2962m
Średnia przewyższeń: 10,15 m/km
Najdłuższa jazda: 65,34 km
Wpisy w rankingu TOP 50 jazd: 1 (40 miejsce)
Największy wznios: 601 m
Czas jazdy: 14 godzin 27 minut


Pływanie 🏊

Dystans: 8200 m
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 1 miejsce
Miejsce w lutym: 1 miejsce
Średnia lutowa: 1715m
Ostatnie 12 miesięcy: 1 miejsce
Najdłuższe pływanie: 1500m
Wpisy w rankingu TOP 50 pływań: 6 (2, 3, 4, 5, 6 i 8 miejsce)
Czas pływania: 4 godziny 19 minut
 

Chodzenie 🚶‍♂️

Dystans: 107,6 km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 10 miejsce
Miejsce w lutym: 1 miejsce
Średnia lutowa: 18,27 km
Ostatnie 12 miesięcy: 6 miejsce
Najdłuższy spacer: 13,11 km
Wpisy w rankingu TOP 50 spacerów: 2 (10 i 23 miejsce)
Czas spacerowania: 36 godzin 14 minut
 

Siłownia, joga i fitness 🏋️‍♂️🧘‍♂️

Łączny czas: 2 godziny 43 minuty

Kroki 👣

Wynik: 564 501 kroki
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 13 miejsce
Miejsce w lutym: 1 miejsce
Średnia lutowa: 165 tyś kroków
Ostatnie 12 miesięcy: 12 miejsce
Najwięcej kroków w ciągu dnia: 78 784 kroków
Wpisy w rankingu TOP 50 dni: 4 (2, 18, 37 i 42 miejsce)
 

Waga ⚖️

Średnia waga: 73,37 kg
Miejsce w rankingu TOP 10 najchudszych miesięcy: 24 miejsce
Miejsce w lutym: 2 (max 87,12kg [2021], min 72,88 kg [2023])
Średnia lutowa: 78,51 kg
Ostatnie 12 miesięcy: 9 miejsce
Najmniejsza waga: 71,6 kg
Największa waga: 74,9 kg
Wpisy na liste TOP 50 najmniejszych wag:-
 

Kratki ⬛

Kratki w lutym: 90
Największa grupa: 15
Wszystkie grupy: 90
Największy kwadrat: 4x4
 
Nowe kratki: 7
Wszystkie kratki: 2592
Największa grupa: 510
Wszystkie grupy: 711
Największy kwadrat:19x19


 
 
 
Odznaki w Garminie ⌚
 
Liczba nowych odznak: 24
Liczba zyskanych punktów: 58 pkt
Suma punktów: 1087 pkt
 

Dla ciekawych: