23 PKO Półmaraton do okoła Jeziora Żywieckiego, czyli asfaltowy bieg górski.
Biegiem tym zainteresowała mnie jak zwykle Becia, jakoś ponad 1,5 roku temu. Często opowiadała, jaka to jest wspaniała trasa, jakie widoki, przewyższenia, emocje. Tego samego dnia, gdy Becia biegła w Żywcu, ja ustanawiałem życiówke w Poznaniu (1:27:33). Postanowiliśmy, że na następną edycję się zapiszemy, niestety w 2023 roku była odwołana z powodu remontów. Jak tylko pojawiły się zapisy na 2024 od razu się zarejestrowałem, opłaciłem i voila! Od Poznania czyli od kwietnia 2022 nie biegłem żadnej asfaltowej połówki (co kiedyś uważałem za swój koronny dystans), przerzuciłem się na biegi górskie i ultra. Nie wiedziałem, na jakim etapie jest moja forma na 21,097, więc na początku roku zrobiliśmy bieg kontrolny na trailowej trasie (
Zimowa Zawierucha). Średnie tempo 4:24 min/km (6 miejsce open i 2 w kategorii) dobrze rokowało na przyszłość. Może trasa w Żywcu to nie jest trasa do bicia rekordów, ale może uda się zbliżyć do 1:30 może się uda?
2 tygodnie później robiliśmy na spontanie
Ultra Błatnią (63,5 km, 3343m przewyższeń), po której miałem zacząć właściwe przygotowania do półmaratonu w Żywcu. Niestety następnego dnia po biegu dopadła mnie grypa i na niemal 2 tygodnie położyła do łóżka. Wydolność spadła na łeb i szyje, podczas luźnej przebieżki strasznie wysokie tętno i słabe tempo. Jakby tego było mało, od razu po powrocie do żywych dostałem nocki w robocie... Kiedyś co drugi tydzień miałem nocki, teraz na szczęście rzadziej, ale i tak się nie moge do nich przystosować. Skoro przez 13 lat nie podchodzą organizmowi, to pewnie nigdy nie podejdą. Owszem, trenuje normalnie na nockach, ale często jestem popuchnięty, niewyspany i ogólnie słabszy fizycznie. Nie mówiąc już o tym, że gdy się w niedziele kończe nocke nad ranem a w poniedziałek zaczynam o 7, to ciężko się przestawić. Zwykle po kilku dniach potrafie normalnie przespać noc, a powrót do sprawnego funkcjonowania zegara biologicznego zajmuje 2-3 tygodnie. Akurat te 2 tygodnie, jakie mi zostały by cokolwiek zrobić przed startem. Niee, nie ma najmniejszych szans się przygotować. Szczerze rozważałem rezygnacje ze startu. Ambicja nie pozwalała mi jechać i się męczyć by ukończyć zawody. Na krótkim dystansie. Asfaltowe. To nie miało sensu.
Niemniej zdecydowałem się zrobić test szybkości na osiedlowej trasie i... wyszedł 3ci wynik życiowy na 5km (19:52)! Nogi zdecydowanie mi podziękowały, za 2 tygodnie siedzenia w domu, podczas których głównie odpoczywałem. Normalnie, robie zdecydowanie więcej kroków, więc czuć było świeżość w nogach.
Ale co z wydolnością i wytrzymałością? Ciężko powiedzieć co wyjdzie na dłuższym biegu w tempie, skoro w ciągu 4 tygodni przed startem nie przebiegłem jednorazowo więcej niż 15km, a i to iście spacerowym tempem... Przekonam się w Żywcu!
W piątek, na 2 dni przed startem, dowiaduje się, że mamy ciągłość w robocie czyli, że w niedziele też mam przyjść. Kierownik nie rozumiał, jak mu tłumaczyłem, że od listopada jestem już opłacony na bieg i nie moge zrezygnować tuż przed startem. Szef zrozumiał, powiedział "no to biegnij" więc pobiegłem :D
Ale jako, że nieszczęścia chodzą parami, to tego samego dnia jadąc na zakupy zepsuło się auto... Dzięki pomocy taty udało się jakoś je doholować na osiedle, ale pozostał problem dojazdu na bieg. Pisze do Ciastka, może się z nim zabiore? Do Tych jakoś dojade. Odpadł z biegu, problemy z zatokami. Świat jest mały, okazało się, że znajomy z roboty też startuje w Żywcu! Spoko, wstępnie się dogadaliśmy po czym... wypadł z biegu (koniec końców dotarł w ostatniej chwili na start).
Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, by nie jechać. Jak nie grypa, to nocki, to niedziela w robocie, to zepsute auto, to brak transportu... Niee, im bardziej nie szło, tym większą czułem potrzebe zrobienia tego na przekór wszystkim i wszystkiemu. "Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili, pokaż, że się mylili".
Specjalnie z myślą o tym biegu dostałem od Beci pod choinke typowe asfaltówki - Salomon Phantasm. Naprawdę, na szybkich, asfaltowych odcinkach robią mega robote! Najszybsze buty, w jakich biegałem, polecam.
Dzięki niezawodnej Beci ;* ogarnęliśmy dojazd transportem publicznym. W
niedziele o 4 pobudka (chociaż kot był innego zdania i zaczął budzić o
3...) szybki ogar i lecimy. Ahoj przygodo!
Czekając na pociąg chodziliśmy trochę wokół dworca na Ligocie, weszliśmy do jedynego otwartego sklepu, w którym oprócz alkoholu znaleźliśmy 7days'a. Jest to o tyle istotne, że wychodząc ze sklepu znalazłem w wycieraczce 1gr. Podniosłem, chuchłem i powiedziałem, że będzie na szczęście. Becia się śmiała, że zapomne go przełożyć do spodenek biegowych, też byłem tego zdania, ale o dziwo pamiętałem i owa monetka przebiegła ze mną półmaraton.
Po wyjściu na peronie w Żywcu, udajemy się w stronę rynku. Mijamy most nad Sołą, fajny widoczek, więc robimy zdjęcie...
... i dopiero wtedy zauważamy, że mam i na bluzie i na kurtce ptasie odchody. Co? Jak? Jakiś gołąb ninja narobił mi dosłownie tuż przed oczami, a ja tego nie zauważyłem... Podobno to też przynosi szczęście, niemniej wolałbym tego uniknąć
Docieramy do rynku, udaje mi się od razu wbić do ładnego, różowego toi'toia. Serio, rzadko się widzi zadbane, prawie nie używane, z papierem. Po biegu pewnie już taki ładny nie był. Pierwszy raz od dawien dawna miałem idealnie pusty i płaski brzuszek przed startem. Dobrze rozegrałem to poprzedniego dnia, jadłem mało, ale konkretnie i nie straszne były mi żadne zbiegi. Nawet oglądając Wielkie Derby Śląska nie jadłem chipsów ani nie piłem piwa (Górnik wygrał 2:1 ⚪🔵🔴).
Idąc cały czas zastanawialiśmy się, czy biec w koszulce + rękawki, czy założyć jednak therme. Na słońcu wygrywała koszulka, w cieniu therma. Koniec końców pobiegłem na krótko, z czego jestem zadowolony. To był mój 49 start w zawodach biegowych i chyba pierwszy, podczas którego biegłem w słuchawkach. Ostatnio zakupiłem słuchawki dokanałowe, w których i słysze muzyki i otoczenia. Idealne rozwiązanie na zawody asfaltowe! Ostatnie selfi przed startem i udaje się do swojej strefy startowej. Na zgłoszeniu wpisałem oczekiwany czas pomiędzy 1:20-1:40, co dało mi 1 strefe startową, zaraz za Elitą. 1:35 będzie dobrym wynikiem.
Nerwowe oczekiwanie, w końcu jest odliczanie i wystrzał. Ruszyliśmy! Obiegamy rynek, chwile potem odbijamy na lewo i naszym oczom ukazuje się piękny obraz. Miejska uliczka, tłum biegaczy, a w tle ośnieżony szczyt Skrzycznego. Od razu banan na twarzy i można patatajać!
Pierwsze 3 kilometry na niskim tętnie, 2-3 strefa, co jest dziwne, biorąc pod uwage spadki po grypie. Później wskoczyło na wysokie i przez 59% biegu byłem w 4tej, progowej strefie.
5 kilometrów pokonałem w czasie 20:51. Całkiem fajnie, trochę wolniej niż podczas startu kontrolnego, ale i tak super.
Na 7-8 kilometrze pierwszy większy podbieg, staram się zmniejszać krok, a zwiększać rytm. Jako, że jest to asflat, to niemal szuram po drodze, bez obawy, że się potknę na kamieniu czy innej nierówności.
Na 9 kilometrze po prawej stronie zaczyna się świetny widok na Jezioro Żywieckie. Zbieg z górki, zegarek pokazuje poniżej 3:45, a ja skręcam głowę o 90 stopni by popatrzeć na wode. Jakim cudem dobiegłem do mety bez gleby to nie wiem.
Dobrze idzie i na 10 kilometrze mam czas 42:04. Dawno nie biegłem dłuższego biegu szybszym tempem i pojawiają się obawy, czy uda mi się je utrzymać.
12 kilometr i jedyny znany mi wcześniej fragment trasy - zapora. Po prawej widać jezioro, a po lewej w oddali Góra Żar. Sporo kibiców po obu stronach, przyjemny i chyba jedyny płaski fragment wyścigu.
Im bliżej mety, tym większa niepewność. Czekają mnie 2 największe podbiegi, a tempo i siły zdecydowanie słabną. Na bieżąco kontroluje czas w zegarku, przeliczam w głowie i pojawia się nieśmiała myśl, że mogę się zbliżyć, albo nawet i złamać 1:30!
To co mnie bardzo zdziwiło to fakt, że wyprzedzam ludzi na zbiegach, a na podbiegach mnie doganiają. Wprawdzie od początku wiedziałem, że na zbiegach przycisne (asfalt, nie ma strachu o luźne kamienie itp), to jednak spodziewałem się, że doświadczenie z gór zaprocentuje na podbiegach.
A skoro już jesteśmy przy biegach górskich, to przez pare kilometrów biegłem z gościem, który miał opaske z zeszłorocznej edycji DFBG (ja biegłem w rękawkach). W końcu się go zapytałem, co leciał, okazało się że połówke, ale nie był zadowolony i wraca na asfalt. No cóż, na asfalcie rzadziej się rozmawia.
Zbliżam się do 18 kilometra, o którym Becia dużo opowiadała. Jest to szczyt podbiegu, po nim spory zbieg i najwyższy podbieg na trasie. Z daleka widać biegaczy i tych, którzy są na dole, jak i tych, którzy już kończą następne wzniesienie. Taa, zdecydowanie jest to piękny widok! Na zbiegu wyprzedzam, natomiast ten ostatni podbieg bardzo mnie pozamiatał. Najsłabszy kilometr całego biegu - 5:20. Za to na zbiegu sobie to odrobiłem, pokonując następny kilometr w 3:47.
Co chwile zerkam na zegarek i tracę nadzieje, na złamanie 1:30. Za wolno wyszedł mi ostatni podbieg i już tego nie nadrobie. Ostatni kilometr to walka, którą widać było w mimice twarzy.
Tempo finiszu oscyluje w okolicach 3:10. Wbiegam na mete, zginam się w pół i z całych sił próbuje się powstrzymać przed torsjami i pokazaniem śniadania szerszemu gronowi kibiców. Zakładają mi medal, wręczają wode, folie NRC, a ja jestem zamroczony i mam blade pojęcie co się dzieje.
Na chwiejnych nogach człapie do Beci i dopiero wtedy zerkam na zegarek. 30s brakło by złamać półtorej godziny! Ogromna radość, ale i spory niedosyt, tak niewiele zabrakło...
Do rekordu zabrakło 3 minut. Do rekordu, który robiłem na płaskiej trasie w Poznaniu (66m przewyższeń). Czy jakby nie 4-krotne przebicie wysokości, byłby lepszy czas niż 2 lata temu? Ciężko powiedzieć. Zakładam, że to nie ostatnia asfaltówka w tym roku, są plany i jest apetyt na rekord. Co przyniesie przyszłość? Któż to wie!
No i przede wszystkim świetna sprawa jechać na bieg z własnym supportem. Do ostatniej chwili byłem w bluzie, nie musiałem się martwić o depozyt czy o wychłodzenie. Oprócz tego zero kombinowania z transportem, wszystko załatwione, ja se tylko biegłem. Fajne to było, dzięki Becia 😘
Nazwa: 23 PKO Półmaraton do okoła Jeziora Żywieckiego
Data 17.03.2024
Dystans: 21,14 km
Czas: 1:30:43
Tempo: 4:17 min/km
Przewyższenia: 283m
Średnie nachylenie: 13,39 m/km
Miejsce: 129/2173 (najlepsze 6%)
Miejsce w kategorii: 43/505 (najlepsze 8%)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 65
Miejsce na liście największych wzniosów: 33
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:41 (4:08 min/km) - 3ci wynik w roku
10 km: 0:41:49 (4:11 min/km) - 5ty wynik życiowy
21,097 km: 1:30:30 (4:17 min/km) - 2gi wynik w karierze
Zobacz też: