Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

poniedziałek, 26 lutego 2024

XVI Memoriał Radnego Jana Koniecznego

Z archiwum zawodów 

XVI Memoriał Radnego Jana Koniecznego, 19 czerwiec 2021


Od mojego ostatnie startu minęło... prawie 5 lat! Bardzo dużo się w tym czasie zmieniło, zarówno pod względem osobistym, jak i sportowym. Poprzedni bieg miał miejsce w Warszawie, w 2016 roku, kiedy to debiutowałem w maratonie (38 PZU Maraton Warszawski). Byłem wtedy bardziej fighterem, niż biegaczem. Priorytetem były dla mnie sporty walki (Muay Thai, BJJ), bieganie stanowiło tylko dodatek. W 2017 roku podczas Pucharu Śląska w Muay Thai stoczyłem swoją ostatnią walke i z powodu błędnych decyzji życiowych zaprzepaściłem swoją szanse. Nie mówie, że byłem w tym dobry czy coś, po prostu podczas ostatniej walki pierwszy raz zamiast stresu czułem radość i komfort z tego co robie. Pełen luz i spokój. Wiedziałem, że coś się zmieniło, że to jest ten moment, że teraz już będzie tylko lepiej. Lata treningów i doświadczeń właśnie zaczynały procentować. I zamiast wykorzystać to i kuć żelazo póki gorące... zrezygnowałem z tego wszystkiego. Do dzisiaj tego żałuje i mam żal o to do siebie. Instruktora sportów walki, o którego kursie marzyłem, również nie udało mi się zrobić. Pare razy prowadziłem treningi w zastępstwie trenera i bardzo mi się to podobało. Zawsze czułem chęć i potrzebe przekazywania wiedzy i doświadczeń, nie ważne, czy chodziło o sporty walki, robote czy o poradniki z gier. Lubiłem to i chciałem iść w tym kierunki. A jeśli można by z życiowej pasji czerpać minimalne korzyści finansowe? Żyć nie umierać. Po tamtych latach, oprócz znajomości i wspomnień, zostało mi jeszcze trochę umiejętności, techniki i pewności siebie. No i tatuaże, one na zawsze będą mi o tym przypominać. 
 

 
 
 
2018-2019 to totalna posucha sportowa. Stagnacja, beznadzieja. Może i było coś truchtane, może i było coś przejechane, ale to naprawde śmieszne ilości, w porównaniu do piwa i papierosów, które ponownie na stałe wróciły do menu... 
Później nadszedł czas żelastwa i codziennych treningów na domowej siłowni. Najpierw masa, potem rzeźba...


... a potem zaś masa.

Na tym ostatnim zdjęciu ważyłem ok 95 kg i to była moja maksymalna waga, jaką kiedykolwiek udało mi się osiągnąć. Było to w styczniu 2021 roku i od tamtej pory już nie masuje, a staram się cały czas utrzymywać mniej więcej stałą wage.
Od 2020 do siłowni doszło sporo aktywności rowerowej, która wkrótce niemal całkowicie wyparła dźwiganie żelastwa. Zwłaszcza, gdy kupiłem nowy rower i zamieniłem starego krosa na nowego MTB. Udało się zrobić kilka naprawdę ciekawych wycieczek, niektóre 100+ a dwie nawet 150+ (Szlak Orlich Gniazd).
 
 

 
 
 
Wczesną wiosną 2021 odkryłem w zegarku (który miałem już ponad rok...) funkcje sugestii treningowych. Zacząłem je stosować, pilnować tętna i tempa. Naprawdę, wcześniej biegałem wszystko na maksa, często po biegu miałem łydki tak zakwaszone, że 2 dni nie mogłem chodzić. Dopiero z tych sugestii nauczyłem się co to rozgrzewka, wyciszenie, próg mleczanowy, pułap tlenowy itp itd. Garmin zbiera patologiczną ilość danych, a ja uwielbiam cyferki i wykresy, więc miałem z tego sporo frajdy. No i moje bieganie weszło na wyższy, zdecydowanie mądrzejszy poziom niż wcześniej. Luźne wybiegania, spokojne treningi, ale i też tempówki, sprinty. Wszystko dla mnie było nowe. Jak patrze na Stravie, jak to wyglądało, że człowiek miał problem utrzymać 9 minut tempem 5:10, to aż się łezka kręci. Dużo się zmieniło, no ale nie uprzedzajmy faktów.




No i po tym przydługim wstępie wreszcie dochodzimy do właściwej historii, a mianowicie zawodów.
Nie pamiętam skąd pomysł, by akurat na tym biegu wrócić do startów. Może dlatego, że Burloch był mi znany od dziecka? Może dlatego, że ojciec startował pare edycji wcześniej? A może dlatego, że tym razem nie zaczynałem od półmaratonu, a od 5km?
W każdym razie na starcie zjawiłem się później niż planowałem, przegapiłem start wcześniejszej grupy i cały czas nie znałem trasy. Nieważne, będzie dobrze.
Wystrzał, ruszam od razu na pełnej. Najpierw rundka po bieżni, później po parku wokół stadionu. Cały czas góra, dół, góra, dół i płaski fragment bieżni. 3 takie pętle. Czerwiec, hica na placu, na drugim kółku straszna susza w ryju. Wbiegając na stadion widze Jarka, który przyjechał na rowerze pokibicować. Daje mi swój bidon, czym uratował mój bieg. Chwile później, zaczynając 3 pętle widze rozstawione kubki z wodą. Rychło w czas... Łapie w locie jeden kubek, wylewam w całości na głowe i kontynuuje bieg.









Nawet nie wiem, na którym miejscu ukończyłem zawody... Po biegu od razu wróciłem do domu, dopiero następnego dnia dostałem maila, że mam nagrode do odebrania za 3 miejsce w kategorii. Cooo??!! Pierwszy raz w życiu stanąłem na podium, a ja przegapiłem dekoracje? Ale byłem na siebie zły z tego powodu.... Koniec końców odebrałem z MOSiRu nagrode - poduszkę  sensoryczną. Oczywiście podjechałem na rowerze i nie chciała mi wejść do plecaka, standard...

Nazwa: XVI Memoriał Radnego Jana Koniecznego
Data 19.06.2021
Dystans:  5:05 km
Czas: 0:22:11
Tempo: 4:24 min/km
Miejsce: ?
Miejsce w kategorii: 3
Przewyższenia: 52m
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:22:00 (4:24 min/km) - ówczesny rekord na 5 km!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz