Z archiwum zawodów
1 Rudzki Półmaraton Industrialny, 1 sierpień 2015
W lutym 2015 mając 90 kg skończyłem etap masowania i zacząłem redukcję. Zmiana diety, treningu, więcej biegania i później powrót na sale do treningów Muay Thai. W kwietniu znajomy na facebooku wrzucił informację, że w Rudzie Śląskiej wystartuje pierwszy półmaraton. Dobry pomysł! Nie ważne, że na treningu nawet 5km nie jestem w stanie przebiec, mam 4 miesiące dam rade zrobić formę. Od 0 do półmaratonu!
Namówiłem ojca na ten projekt i zaczęliśmy wspólne przygotowania. Oprócz biegania razem mieliśmy też własną rywalizację, kto pierwszy pokona dany dystans. Pamiętam, jak się szykowałem do łamania 10km! Moja rundka wokół bloku wynosiła ok 4,8 km, więc zrobiłem dwie takie rundki i jakie było moje zdziwienie, że nie mam jeszcze 10 km 🤦 Okej, dokręcam wokół bloku, pierwsze kółko, sprawdzam Endomondo i dalej nie ma. No dobra, to jeszcze jedno. Wracam pod klatkę na telefonie jest przekroczona magiczna liczba 10 km, daje zakończ trening... I podsumowanie biegu coś wygląda inaczej niż zwykle, nie ma informacji o rekordzie, tempa nic. Co jest grane? Zamiast bieganie włączyłem badminton 😅 Zawał na miejscu, drżącymi rękami próbuje zmienić typ treningu... uff udało sie! Zaliczyło mi pierwszy w życiu bieg na 10 km. Od razu pisze SMSa do ojca, że złamałem kolejną granice. Zyskałem szacun na dzielni.
Długo się nie cieszyłem z rekordu, ojciec jako pierwszy złamał 15 km! Ambicja kazała mi jako pierwszemu przekroczyć 20 km, więc ostro wziąłem się do treningów. W połowie czerwca nadszedł ten dzień, w którym postanowiłem zmierzyć się z dwoma dyszkami. Początek był bardzo nieudany, gdy zacząłem się zbierać do wyjścia to zaczęło padać, więc włączyłem film, otworzyłem orzeszki i tak się zaczęło wybieganie. Gdy przestało lać i zdecydowałem się iść pobiegać, szybko pożałowałem, że tyle tych orzeszków zjadłem... No nic, jakoś to będzie, biegnę dalej. Oczywiście rundka którą sobie wymyśliłem nie miała 20 km, a jakieś 12 km i trzeba było improwizować z trasą. Końcówka to był dramat i lekkie oszustwo z mojej strony. Ostatnie 1,5 - 2 km biegłem z telefonem w ręce, robiłem kilkadziesiąt metrów, załączałem pauze w endomondo, łapałem oddech i gdy ból w nogach zelżał włączałem start i leciałem dalej. Udało się! Przebiegłem 20 km i odzyskałem respekt.
3 tygodnie przed startem postanowiliśmy z ojcem sprawdzić trasę zawodów. Były to 3 pętle po 7 km, które biegły przez 4 dzielnice Rudy Śląskiej (Nowy Bytom, Czarnylas, Rude 1 i Chebzie). Plan był taki, że tata przebiega 1 kółko, a ja 2. W trakcie oczywiście wszystko się zmieniło. Ojciec przebiegł 2 kółka, a ja nie mogąc być gorszy stwierdziłem, że pobiegnę cały dystans i zrobię 3 pętle! Mało tego, pamiętając o problemach przy pierwszych 20 km chciałem zrobić cały półmaraton bez zatrzymywania się. Przebiegałem na czerwonych światłach albo robiłem kółeczka wokół przejścia dla pieszych, gdy ruch był za duży. Problem pojawił się, gdy kończyliśmy 2 pętle i ojciec potrzebował kluczy z auta, które były w moim plecaku. Powiedziałem, bez zatrzymywania się, więc biedny tata musiał truchtać za mną i w biegu szukać kluczy 😕 Oczywiście zabrakło dystansu i trzeba było dokręcać. Gdy już byłem na parkingu, ojciec na szybko googlował ile wynosi dokładny dystans półmaratonu, a ja w tym czasie robiłem kółka wokół samochodu. Wiadomo, ma być bez zatrzymywania się! Udało się, pierwszy w życiu półmaraton zaliczony i to nawet poniżej 2h.
Po zakończeniu imprezy na rynku była dekoracja zwycięzców i losowanie nagród. Czekając na to, z powodu problemów z brzuszkiem musiałem włamać się do Urzędu Miasta. Wyglądało to tak, że Urząd znajduje się na rynku, na którym była dekoracja. I to właśnie w urzędzie zwycięzcy podpisywali odbiór nagrody. Jak tylko zorientowałem się, że drzwi są otwarte postanowiłem skorzystać z okazji i zrobić co trzeba. Na starcie usłyszałem, że urząd jest zamknięty i nie można tu wchodzić. Spieszyłem się, więc zignorowałem to. Będąc w toalecie usłyszałem krzyki, że mam natychmiast opuścić budynek, albo wezwą policję. No cóż, w danej chwili, nawet jakbym bardzo chciał, to nie byłem wstanie wstać by opuścić budynek 🙄. Odnośnie losowania to ani ja ani ojciec nic nie wylosowaliśmy. Na sam koniec miałem zrobione zdjęcie z Kenijkami, które wygrały bieg, niestety tym razem ojcu popsuł się telefon i zdjęcie nie wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz