Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

wtorek, 21 listopada 2023

City Trail #2

City Trail chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Pomimo faktu, że słyszałem o nim od dawna, dopiero w tym roku zdecydowałem się wystartować. W sumie to nawet nie był mój pomysł, Becia mnie namówiła. W Katowicach zawody są zawsze w niedziele, co stwarza szanse na ukończenie całego cyklu (czyżby do 8 razy sztuka z cyklami biegowymi?).

Warunki na starcie drugiego biegu były o niebo lepsze niż miesiąc wcześniej. Niemniej nie czułem w ogóle mocy, którą oczekuje stając na starcie szybkiej 5tki. Przez ostatnie 3 tygodnie nie robiłem żadnych mocnych biegów w tempie. Były podbiegi, były sprinty (na podbiegach), było luźnie bieganie, ale nie było nic dłuższego i mocnego. No może oprócz 4-kilometrowego zbiegu podczas Górskiego Biegu Niepodległości, który pokonywałem w tempie zbliżonym do biegu na 5km. Ale to było w górach, więc się nie liczy. Mało tego, tydzień przed Zbójem miałem niską objętość treningową, no i tydzień po Zbóju również prawie nic nie robiłem. Reasumując nie czułem w sobie ognia do krótkiego, mocnego biegu.

Zdecydowanie za rzadko startuje w zimie i zdecydowanie za mało biegam na 5km. A już start na 5km w temperaturze 0 stopni to było coś nowego i poległem na doborze ubioru. Długo wahałem się pomiędzy wersją krótka a długą i koniec końców na nieszczęście zdecydowałem się na długą. Zdecydowanie za grubo się ubrałem i już na pierwszym kilometrze myślałem, że wyrzucę połowę garderoby... No ale było mi szkoda i ubrań i zatrzymywać się, więc zrezygnowałem z tego. Jedyne co, to nowe Salomony Sense Ride 5 idealnie się sprawdziły.

Wyjątkowo, przed startem zrobiliśmy rozgrzewkę biegową! Przebiegliśmy ok 3 km, gdzie zwykle rozgrzewka zajmuje 10s i polega na lekkim poruszaniu biodrami...



 
Plan na bieg był prosty, pierwszy kilometr nie szarżować w tłumie, na 3cim przyspieszyć, a na ostatnim gnać na złamanie karku. Taa, ja i plany na bieg 😂 Generalnie chciałem zanotować lepszy czas, niż miesiąc wcześniej w ulewie (20:20, 4:04 min/km), może nawet złamać 20 minut. A już na pewno zrealizować plan minimum i zejść poniżej 21 minut (4:12 min/km).

 
Jak to Becia stwierdziła, już na starcie wyglądałem na niezadowolonego i zmęczonego...
 
Pierwszy kilometr rzeczywiście był wolny, spory tłum, dużo przeciskania się. 4:05. 17m przewyższeń, więc w sumie nie było tragedii. Nadgonię w końcówce, tak jak było w planie. 
Drugi kilometr lepiej, 3:57, 6m przewyższeń. Najgorsze podbiegi za mną. Szybka kalkulacja w głowie, jest szansa złamać 20 minut, trzeba niedługo zacząć przyspieszać. Serio, rozważałem ściągnięcie bluzy... 
Trzeci kilometr to fragment asfaltu, zakrętów i -9m spadku. Powinienem nadrobić prawda? Niee, zaczęło mnie odcinać. Coraz ciężej się biegło, problem z oddechem. Każde spojrzenie na zegarek pokazywało tętno 185-190
Czwarty kilometr to największy kryzys. -3m spadku, a ja odnotowuje niższe tempo, niż na podbiegu. 4:10. Niech to się już skończy. Ślina stała się tak gęsta, że ani połknąć, ani wypluć, a nie było czym popić. Nosa w ogóle nie czuje, palce u rąk mimo rękawiczek zmarznięte, a reszta ciała się topi z ciepła. Miałem przyspieszać. Eee tam, poczekam do ostatniego kilometra.


Piąty kilometr to fragment wąskiej ścieżki, na której ciężko jest kogoś wyprzedzić (fajna wymówka, żeby nie przyspieszać, prawda?). Jak droga się poszerza, zabieram się za wyprzedzanie. Zresztą nie ja jeden. Gościu, którego oddech czułem na plecach od kilkuset metrów, wyprzedza mnie i ... pare metrów przede mną się potyka i wywraca. Hamuje, pomagam mu wstać, pytam czy wszystko w porządku. Odpowiada "tak, dziękuję", więc lece dalej. Nie ma sensu patrzeć na zegarek, szału nie będzie. Najpierw usłyszałem, a zaraz potem zobaczyłem - staw Janina a zaraz za nim meta. W końcu znalazłem motywacje, by przyspieszyć. Lepiej późno niż wcale, prawda? 
Na finishu tempo wynosiło 2:50 min/km, a ostatni kilometr wyszedł najlepiej ze wszystkich - 3:44. Po przebiegnięciu przez linie mety musiałem poopierać się o barierki i dojść do siebie. Zdecydowanie 5tki nie są dla mnie. Wole maratony. Albo ultra. Zwłaszcza po górach.
Czas na 5km: 19:47, co jest moim 2gim wynikiem życiowym, a po raz 4ty złamałem 20 minut. Może jednak nie było aż tak źle? Jakby głowa nie odpuściła w trakcie biegu, może szłoby urwać znacznie więcej sekund? Może nawet zbliżyć się do rekordu (19:15)? Za miesiąc będzie okazja do rehabilitacji!

Nazwa: City trail

Data: 19.11.2023

Dystans:  5,03km

Czas: 20:03

Tempo: 3:59 min/km   

Czas na 5 km: 19:47

Tempo na 5 km: 3:57 min/km

Miejsce: 51/412

Miejsce w kategorii: 17/61
 
 

Zobacz też:

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz