Środa, 1 listopad
Długi weekend zaczęliśmy od rundki po okolicznych lasach. Luźny bieg, spokojne konwersacyjne tempo, ptaszki śpiewają, drzewa szumią, piękna złota jesień. Ogólnie cud, miód i malina i 3-kilometrowy podbieg...
... a zaraz po nim następny :D
Dzień rozpocząłem od wyzwania pływackiego. Z reguły rzadko mam okazje pływać dłużej niż 45 minut, a skoro mam wolne to zapłacę za 2 godziny i spróbuje zmierzyć się z dystansem 1/2 IM. Zwłaszcza, że odezwał się we mnie Janusz Biznesu - do południa wstęp na basen jest znacznie tańszy :D
Jak już wcześniej wspominałem, przy początkach jest tak, że praktycznie każdy trening to jakiś rekord. Teraz też idąc na basen, sprawdziłem czas na 400m i postanowiłem spróbować go pobić.
400m = 16 długości x 25m. Starałem się co jakiś czas przy zmianie kierunku zerkać na zegarek i sprawdzać tempo jakim płynę. Mniej więcej wychodziło 3:04 min/100m. Szybka matematyka w głowie i wychodzi na to, że lece na rekord! Ostatnie 2 długości to już była walka by utrzymać tempo... Udało się, życiówka na 400m poprawiona o 22s.
Część szybkościowa zaliczona, teraz luźne interwały po 100m. Chciałem przepłynąć 2000m, więc nie było sensu się zamęczać na dłuższych odcinkach. Pierwsze 100m, patrzę na czas i okazało się, że w granicach rekordu! Nie namyślając się długo, po lekkim odpoczynku zaczynam kolejne 4 długości, tym razem z nastawieniem walki o życiówke. Pierwsze 2 długości lajcik, dobry czas. 3cia długość czuć zmęczenie, ale czas dalej dobry. 4ta długość to już dramat... Tętno wysokie, zmęczenie ogromne. W połowie basenu już strasznie sapie i nie mogę złapać oddechu. Pojawia się zwątpienie, czy dopłynę do końca... Udało się, jest nowy rekord na 100m! Teoretycznie poprawiony o 2s, niemniej mam wątpliwości, czy poprzedni rekord był dobrze zarejestrowany, także tym większa radość z osiągnięcia celu.
Kolejne 100m interwały były już na spokojnie, gdy przyszło zmęczenie zacząłem robić po 50m, a na sam koniec co 25m musiał mieć krótką przerwę... Pływanie po 40-50 minut bez problemu, ale 2000m na jednym treningu to jeszcze dla mnie porywanie sie z motyką na słońce.
I standardowo w ramach regeneracji dłuższy spacerek
Sobota, 4 listopad
Pierwsze 30-35 kilometrów spoko, przyjemnie, szybko się jedzie. Potem zaczęły się remonty, dziurawe drogi i co chwila trzeba było się zatrzymywać by dopompować koło...
Jednym z miejsc, które chciałem po drodze zobaczyć był Zbiornik Dziećkowice. Z tej strony, z której podjeżdżałem dostęp do niego był zastawiony domkami i tyle go widziałem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz