Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

czwartek, 30 stycznia 2025

XI Bieruński Bieg Utopca

 XI Bieruński Bieg Utopca
czyli trochę błotka i podbiegów w szczytnym celu
 
 
Jak zwykle to bywa, pomysł na bieg zrodził się całkiem przypadkowo. Wracaliśmy z Yetim z Death or Glory i tak od słowa do słowa doszliśmy do fajnego biegu z okazji WOŚP. Nie mieliśmy specjalnych planów na ten dzień, a że miałem wolne, leśna (podobno fajna) trasa i niedrogi pakiet? Brzmi jak plan!
 
Początek biegu wyznaczono na 10:15, biuro czynne do 9:30, a ponad 800 zapisanych zawodników. Jako, że nikt z nas wcześniej nie biegał w Bieruniu i nie znał okolic, więc zdecydowaliśmy się przyjechać wcześniej, by znaleźć miejsce parkingowe. I tu pierwsza niespodzianka, przed szkołą, w której mieściła się baza zawodów, był ogromny parking, więc nie trzeba było się tak spieszyć. 
Sala przerobiona na biuro zawodów też robiła duże wrażenie. Trybuny, dmuchawce dla dzieci, stoiska, legendy o Utopcach i wiele, wiele więcej.



Pakiety odebrane, zdjęcie przy ściance zrobione więc ruszamy zwiedzać Rynek i trase. 





Na Rynku akurat do swoich startów szykowały się dzieciaki, a my podążaliśmy za strzałkami i coraz głębiej zapuszczaliśmy się na trasę biegu. Mniej więcej na 2 kilometrze spaceru znaleźliśmy rozwidlenie i drogę, która bardzo nas urzekła. 




Wcześniej nie widzieliśmy nigdzie mapki trasy, nie mieli gpx, więc wracając do rynku zastanawialiśmy się jak to będzie w praktyce wyglądać. Podobno na naszej grupie ktoś narzekał, że jest fest podbieg. Jak nie ma minimum 20% nachylenia to żaden to podbieg 😂 

Zbliża się godzina startu, ostatnie kropelki w toalecie zostawione, przebrani, bardziej gotowi już nie będziemy. Na rozgrzewce pracowaliśmy głównie aparatem mowy, ale to już standard 🙄



Standardowo przed startem się rozdzielamy. Ja staje bliżej pole position, bez przygotowania, ale liczę, że ok 4:30 min/km powinno się udać. Becia nigdy się nie pcha do przodu a potem marudzi, że ciężko jej wyprzedzać 😂 celuje w złamanie 1,5 godziny. A Yeti, jak to Yeti. Tuż po przedłużającym się remoncie, po 2h snu, chcąc "przetruchtać i zamykać trasę" pewnie przybiegnie jako pierwszy z nas 😂 

Czekając na sygnał do startu zauważyłem Obelixa, czyli Jacka, który nota bene pochodzi z Bierunia. Po biegu już go nie spotkałem i nie udało się pogadać. Jest też prezentacja ultrasów, którzy biegli 10-krotnego Utopca, czyli 170km! Nie powiem korciło, ale były już inne plany. A w przyszłym roku? 🤔 Kto wie 😁

Ruszamy, pierwszy kilometr asfaltowy, później odbijamy na prawo, poprzez lód, który zamienia się w błotko i dobiegamy do miejsca, które widzieliśmy wcześniej. Nie wbiegamy w ten zacny fragment, a gnamy dalej prosto. Droga szeroka, utwardzona, niewielka ilość błota. 

Pierwsze kilometry żwawo, 4:08, 4:07, 4:12... Garmin pokazuje mi przygotowania wydolnościowe +13!! To tak się da?! 

Z każdym kolejnym kilometrem jest coraz więcej błota, coraz więcej podbiegów i coraz większą radość z biegu. Noo dobra, może po twarzy i oddechu nie do końca było to widać, ale serducho się radowało 😁

5 i 6 kilometr to creame de la creame! Najpierw błotnisty zbieg, ostry winkiel i powrót po jeszcze większym błocie. Po rowach, dziurach i ogromnej ilości błota. Trasa wije się jak mocno spłaszczona litera "S". Zakręty niemal po 180°, szlak ogrodzony taśmą i co chwila widać zawodników po obu stronach - Ci z lewej, są parę metrów przede mną, a Ci z prawej, za mną. Tak bardzo przypominało mi to typowe biegi przełajowe! 


Później, nie było wcale łatwiej, co to to nie 😉 Wybiegamy na pola, w oddali tuż przed granicą horyzontu widać kościół. O ironio 5 kilometrów później uciesze się na jego widok, ale o tym później. 
Pokonujemy kolejne kilometry i polne wzniesienia. Przed pierwszym punktem nachylenie wynosi 6%, a mi myśli krążą wokół nieco innych podbiegów. Naoglądał się człowiek filmików z Golden Trail Series i wyobrażał sobie, że to nie pola między Bieruniem a Lędzinami, a Zagama. I nie 6, a co najmniej 26% nachylenia. Jedyne co się zgadzało to błoto 😂 
Mniej więcej w połowie 8go kilometra obsługa biegu kuruje nas prostopadle w lewo i rozpoczynamy dość długi i trudny zbieg. Typowa polna droga, której kształt nadały opony samochodów. A żeby było przyjemniej, to dla odmiany jest pokryta śniegiem. Decyduje się na inny wariant i lecę na złamanie karku po błotnym kartoflisku. Pojawia się asfalt, przyspieszam i... następuje nawrotka. To co zbiegaliśmy, trzeba podbiec plus jeszcze dodatkowy kōnsek.. Całość około 700m, która dała popalić. Jedyny mankament tego biegu to fakt, że na jednej drodze zawodnicy biegli w przeciwnych kierunkach, co niekiedy stwarzało zagrożenie, ale i też dodawało ciut więcej adrenaliny 😉

9 kilometr, gonie na podbiegu zawodnika, który znajduje się parę metrów przede mną. Nagle z naprzeciwka ktoś zbiega. I to mocno. Jest sam, zastanawiam się, czy to zawodnik? Może pomylił trasę? Albo to my źle biegniemy? 🤔 Jest rozwidlenie, chcemy skręcić w prawo ale obsługa biegu kieruję nas dalej prosto, no to lecimy na czołowe. Co się okazało? Ów zawodnik był 2 kilometry przed nami i prawdopodobnie biegł po wygraną 👏 
 
Kolejny długi podbieg, momentami dochodzący do 9%. Tempo niebezpiecznie zbliża się do 5 minut na kilometr. I o to docieramy do wspomnianego wcześniej kościoła. Okrążamy go, a ja łapie drugi oddech. Wyprzedzam jednego może dwóch zawodników i przybliżam się do pozostałych. Tempo, zwłaszcza na zbiegu ponownie w okolicach 4 minut. Niestety nie na długo starczyło pary w nogach. Trasa się wypłaszcza, a ja zadowalam się komfortowym tempem 4:30 min/km.




Jakieś 2 kilometry przed metą, tuż przed wbiegnięciem na "zacny teren" ktoś z obsługi biegu krzyknął do nas, że zajmujemy 28 i 29 miejsce. Pierwsze co, to myśle sobie, że całkiem nieźle! Spodziewałem się, że w pierwszej 50 może sie zmieszcze, a tu proszę, zamykam 3 dziesiątkę. Druga myśl, to że nie utrzymam tego, zabrakło sił na odparcie ataku.
 

 
 
Na pocieszenie dodam, że na ostatnich metrach niemal zniwelowałem strate, jednak i tak zawody ukończyłem na 29 lokacie. Końcówka to brukowany rynek, na którym wg Garmina finiszowałem tempem 2:56 min/km. Na mecie próbowałem skakać, ale i nie miałem na to pomysłu i fotograf nie do końca przygotowany i jakoś tak średnio wyszło 😅


Czekałem z kamerką na Becie i Yetiego i sacerowałem przy końcu rynku wypatrując znajome twarze. Zobaczyłem Yetiego, zbiliśmy piątkę mocy, on pobiegł do mety a ja na przełaj, przez rynek. Chciałem uchwycić moment, gdy przekracza linie mety. Rynek pełny ludzi, biegaczy, trzeba było biec slalomem. Chciałem zdążyć, więc się dość mocno rozpędziłem, na tyle mocno, że nie wyhamowałem przed barierką i prawie razem z nią nie wpadłem na trasę 😂 


Na zakończenie napisze tylko, że jak zawsze biorę buty na przebranie, tak tym razem zapomniałem 🤦‍♂️a patrząc na poniższe zdjęcie, to bardzo by się przydały 😂 



Bonusowa fotka że ścianki:



Jakby ktoś był ciekawy, to zapraszam również na YouTube, gdzie znajduje się videorelacja z zawodów 





Nazwa: XI Bieruński Bieg Utopca
Data: 26.01.2025
Dystans: 16,9 km
Czas: 1:17:03
Tempo: 4:33 min/km
Średnie tempo skorygowane względem nachylenia: 4:30 min/km
Przewyższenia: 191m
Średnie nachylenie: 11,3 m/km
Miejsce: 29/332
Procent najlepszych zawodników: 8,73%
Miejsce w kategorii: 9/69
Zawody numer: 62 (2 w 2025)

Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:21:45 (4:21 min/km)
10 km: 0:46:04 (4:36 min/km)

wtorek, 7 stycznia 2025

18h Death or Glory czyli Gra o tytuł Hrabiego Monte Klimczok IV

O Wyzwaniu na Klimczok dowiedziałem się w tamtym roku, natomiast szczegóły o Death or Glory opowiadał mi Ciastek podczas Zimowego Zbója. Stałem z nim przy mecie i czekałem na Becie, w między czasie rozmawiając o biegach, górach itp. Już wtedy pojawił się zalążek planu, by spróbować zmierzyć się z Klimczokiem. W ciągu 12 miesięcy gdzieś to wyleciało z głowy ale dzięki Yetiemu i przypadkowemu spotkaniu w grudniu plan powrócił. 
 
Nie wiem co mieliśmy w torbach, ale wyglądało to, jakbyśmy jechali na 2-tygodniowy urlop, a nie na bieganie po górach.
 

 

 
 
I tak o to późnym wieczorem zostawiamy samochód na parkingu w Dębowcu, wychodzimy z Becią i Yetim na mroźne powietrze i udajemy się do Gospody.
 


Wieje, a po wyjściu z nagrzanego auta delikatnie mówiąc jest zimno. Podążamy za przewodnikiem i podziwiamy pierwsze panoramy śpiącego Bielska.



Okazuje się, że tylko garstka osób (może z 12) zdecydowała się wystartować punktualnie o północy. Czekając na start Tomek Wysocki brał każdego zawodnika na szybki porter i cyk, nowe zdjęcie profilowe już wjechało na twarzoksiążke.


Impreza odbywała się na trasie Dębowiec (Gospoda) - Klimczok (tron) - Dębowiec (Gospoda), obojętnie jakim szlakiem. Długość pętli wynosiła 12-13 km i w skrócie można powiedzieć, że pierwsze połowa to 600m wzniosu, a druga to 600m w dół.

 
Podczas wspólnego startu Becia się dość mocno odpaliła i parła do przodku razem z czołówką. 
Początek podbiegu mocno oblodzony i śliski. Bez raczków nie byłoby szans.
Pierwsze kilometry, na których suma przewyższeń była w okolicach 100m, pokonywaliśmy w 9 minut. 
Na 3cim kilometrze było rozwidlenie szlaków (które praktycznie cały czas się krzyżowały ze sobą). Wybraliśmy czerwony, dłuższy, ale łagodniejszy (ok 10% nachylenia). 
 
Na 4 kilometrze czuje, że coś mi lata wokół prawego buta. Okazało się, że to awaria raczka - jedno mocowanie urwało się z gumy. Na punkcie w torbie mam trytytki, ale póki co przez najbliższe 8 kilometrów musze uważać, by się o niego nie potknąć. Generalnie się udało, raz tylko tak się nieszczęśliwie na zbiegu ułożył, że wbił mi się kolcem w buta.

Im bliżej Szyndzielni, tym wzmagał się coraz większy wiatr. Synoptycy zapowiadali, że może wiać z prędkością 80-90 km/h. Zakładam kaptur i jestem pełen podziwu dla niego. Zmieścił się na grubą czapkę z pomponem i czołówke. Szacun kapturku!

Kropi deszcz, a żeby było ciekawiej, to zanim zdąży spaść to zamarza. W połączeniu z bardzo mocnym wiatrem na odsłoniętej polanie, przed ostatnim podejściem na Klimczoka, sprawiało wrażenie, jakby ktoś wbijał igły w policzek.

Pierwsze zdobycie Klimczoka, musiała być pamiątkowa fotka na tronie. Becia zapisuje nas na karcie schowanej w szufladzie w tronie, a ja szukam widoków.





 
Jest zbyt ciemno, by móc zachwycać się Siodłem pod Klimczokiem, natomiast widok z Szyndzielni na miasto pogrążone we śnie jest zacny. Niestety zdjęcia ani filmy nie oddają tego, co widziały oczy.
 


Zbiegamy czerwonym szlakiem i wpisujemy się w tabelce na punkcie. Szybka naprawa raczka i wymiana baterii w kamerce. Okazało się, że wkładając ją do kamizelki przypadkiem ją załączyłem i nagrywała mi przez godzine wnętrze kieszeni... Lekka przekąska na droge i wracamy na trase.

Tym razem miałem pomysł, żeby iść zielonym szlakiem. Krótszy, ale bardziej stromy - ponad 17% nachylenia. Jak dla mnie było ciekawiej, natomiast Becia miała nietęgą mine. Kolejny raz wiatr chciał nam głowy pourywać, ale udało się dotrzeć do tronu. Moja kolej na wpis w tabelce.



Zbieg łagodniejszym, szlakiem, na punkcie ciut dłuższy pitstop. Zjedzenie bułki, przekąsek i uzupełnianie flasków. Musze tutaj pochwalić pomoc na punkcie. Podczas napełniania 3 flasków nie rozlał ani jednej kropelki! Normalnie, to podczas nalewania flasków połowa ląduje na podłodze. Przynajmniej u mnie.

Zaczynamy 3 podejście, które pokonujemy czerwonym szlakiem. Pogoda się zmienia, nie ma już mrozu, a to, co było lodem i śniegiem pomału zamienia się w ciaplete. Z każdym kolejnym zbiegiem coraz więcej lodowatej wody dostaje się do buta. Wracając do namiotu straciłem czucie w palcach prawej stop. Na szczęście chwila na punkcie pozwoliła ogrzać wode w bucie i wszystko wróciło do normy.
Rezygnujemy z planowanej zupy i odpoczynku i szybko ruszamy na 4 pętle. Chcemy zdążyć wejść na Klimczok i zobaczyć wschód Słońca. Becia nie daje się namówić na zielony, więc idziemy czerwonym szlakiem. Zdobywszy Szyndzielnie widać nad Klimczokiem zarysy poranka. Niemniej na wschód jak nie mogliśmy trafić, tak i tym razem nie zobaczyliśmy. Za duże zachmurzenie. 


 




4 wejścia na Klimczok i ponad 50 kilometrów, więc plan minimum zaliczony. Jemy zupe pomidorową, zagryzamy bułką, ciastem i przekąskami. Czuć zmęczenie ale wyruszamy na kolejną pętle. Wiadomo, lepiej wygląda 65km niż 50 :D Był pomysł, że skoro już tak niewiele braknie do 80, to można się pokusić o 6 wejście na Klimczok, ale trasa zweryfikowała zamierzenia. Piąte podejście nas już srogo pozamiatało. Zamiast śniegu jest ciaplyta i breja, momentami po kostki zapadamy się w roztopionym śniegu. Tam, gdzie było go mniej, robi się błotko, jest sporo kamieni. Bieganie w raczkach po kamieniach nie jest zbyt przyjemne i stopy to odczuwały. 
 

 

 
W końcu mamy świetny widok na Siodło pod Klimczokiem. Pomimo faktu, że widzimy je tysięczny raz, to i tak były ochy i achy z zachwytu. No i foteczki.
 




 
Ostatni zbieg był najgorszy z całej imprezy. I to nie koniecznie za sprawą zmęczenia. Na trasie pojawiło się tylu turystów i ciężko było manewrować, by ich powymijać. Wiadomo, większość jest "normalnych" ale niestety zdarzały się świete krowy, które szły po całej szerokości szlaku. Nie dość, że idą w 3-4 osoby ramie w ramie, nie zostawiając miejsca dla nikogo innego, to jeszcze mają pretensje, że podczas zbiegu chlapie. No cóż, jakby można było się zwęzić, to i starczyłoby miejsca dla wszystkich i nikt by nie marudził, że kropelka wody na niego poleciała 😁




Na zakończenie zdjęcie gałązki. Na każdym podejściu ją widziałem, jakoś mi się spodobała, więc  zrobiłem jej zdjęcie. 
 
 
Odbieramy medale i wyjątkowo można było wybrać sobie kolor. Ja wziąłem niebieski, Becia czarny a Yeti, który też zrobił 5 pętli (tyle tylko, że czekał na nas z 2 godziny 😂) zielony.

 
Buty jeszcze nigdy nie było aż tak czyste. W sumie nie ma co się dziwić, skoro tyle godzin moczyły się w wodzie i śniegu. Niestety powrót do auta to błotko i nie udało się ich dowieźć w czystości do domu. Jeszcze jedna ciekawa anegdotka na koniec. Pakujemy torby do bagażnika, gdy podjeżdża jakiś dziadek z babcią i pyta się, czy zwalniamy miejsce. Odpowiadam, że tak, ale dopiero za pare minut (mieliśmy w planach przejść jeszcze kilkaset metrów by rozprostować nogi i zaliczyć mile do passy). Zamiast odjechać to dziadek zamyka szybe i stoi jak gdyby nic na środku drogi blokując przejazd. I jak mu wytłumaczyć, że pare minut to pare minut a nie już? Zamykamy bagażnik, idziemy na spacer a dziadek dalej stoi blokując drogę. Wracając po paru minutach podjeżdża do nas ów dziadek z pretensjami, czemu nie zwolniliśmy mu jeszcze miejsca parkingowego... Zanim wsiedliśmy do auta zdążył ponownie zablokować droge czekając aż wyjedziemy, czym utrudniał zarówno ruch samochodów, jak i wyjazd z parkingu.
 
Jako ciekawostkę napisze, że ważyłem się tuż przed wyjazdem na impreze i od razu po powrocie. Różnica? Kosztowało mnie to niecałe 3kg...

Nazwa: 18h Death or Glory czyli Gra o tytuł Hrabiego Monte Kliczok IV
Data 06.01.2025
Dystans: 63,76 km
Czas: 11:00:21
Tempo: 10:21 min/km
Przewyższenia: 3143 m
Średnie nachylenie: 49,29 m/km
Miejsce: 8/68 (11,76 % zawodników)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 6 miejsce
Miejsce na liście największych wzniosów: 4 miejsce
Miejsce na liście największych nachyleń: 19 miejsce
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:30:08 (6:02 min/km)
10 km: 1:17:17 (7:44 min/km)
21,097 km: 3:07:33 (8:53 min/km)
30 km: 4:55:46 (9:52 min/km)
42,195 km: 7:13:55 (10:17 min/km)
50 km: 8:26:47 (10:08 min/km) - 9 wynik 
 
Videoblog:

 
 
Zobacz też:

środa, 1 stycznia 2025

Podsumowanie Grudnia 2024



Bieganie 🏃

Dystans: 216,41 km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 12 miejsce
Miejsce w grudniu: 1 miejsce
Średnia grudniowa: 65,87 km
Ostatnie 12 miesięcy: 1 miejsce
Najdłuższy bieg: 30,47 km
Wpisy w rankingu TOP 50 biegów: 1 (37 miejsce)
Przewyższenia: 3 379m
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 10 miejsce
Miejsce w grudniu: 1 miejsce
Średnia grudniowa: 841m
Ostatnie 12 miesięcy: 4 miejsce
Największy wznios: 595m
Wpisy w rankingu TOP 50 wzniosów: 3 (27, 29 i 36 miejsce)
Średnie nachylenie: 15,61 m/km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 14 miejsce
Miejsce w grudniu: 1 miejsce
Średnia grudniowa: 7,1 m/km
Ostatnie 12 miesięcy: 7 miejsce
Największe nachylenie: 50,77 m/km
Wpisy w rankingu TOP 50 nachyleń: (16, 18 i 20 miejsce)
Czas biegu: 19 godzin 52 minuty

Najlepsze czasy:

5 km:
1. 0:21:24    4:17 min/km
 
10 km:
1. 0:43:55    4:24 min/km


21,097 km
1. 1:58:09    5:36 min/km

30 km
1. 2:48:00    5:36 min/km - 2 wynik w roku i 6 ogólnie

2024
Dystans: 1889,81 km
Średnia miesięczna: 157,48 km
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 3 miejsce
Wznios: 31 486m
Średnia miesięczna: 2 623m
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 2 miejsce
 
Total
Dystans: 9689 km
Średnia roczna: 880 km
Średnia miesięczna: 73 km
Wznios: 117,6 km
Średnia roczna: 10,7 km
Średnia miesięczna: 891m

 

 

 
Kolarstwo 🚴‍♂️

Dystans: 137,16 km
Miejsce w grudniu: 5 miejsce
Średnia grudniowa: 92,58 km
Ostatnie 12 miesięcy: 11 miejsce
Przewyższenia: 1178m
Miejsce w grudniu: 5 miejsce
Średnia grudniowa: 1378m
Ostatnie 12 miesięcy: 11 miejsce
Średnie nachylenie: 8,59 m/km
Najdłuższa jazda: 50,89 km
Największy wznios: 565m
Wpisy w rankingu TOP 50 wzniosów: 1 (46 miejsce)
Czas jazdy: 7 godzin 20 minut

2024
Dystans: 3982,08 km
Średnia miesięczna: 331,84 km
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 2 miejsce
Wznios: 38 719 m
Średnia miesięczna: 3227m
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 4 miejsce
 
Total
Dystans: 35 083 km
Średnia roczna: 1525 km
Średnia miesięczna: 171 km
Wznios: 259,3 km
Średnia roczna: 23 570 m
Średnia miesięczna: 1964m
 
 

Pływanie 🏊

Dystans: 7450m
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 8 miejsce
Miejsce w grudniu: 1 miejsce
Średnia grudniowa: 7050m
Ostatnie 12 miesięcy: 8 miejsce
Najdłuższe pływanie: 1550m
Wpisy w rankingu TOP 50 pływań: 3 (5, 12 i 28 miejsce)
Czas pływania: 4 godziny
 
2024
Dystans: 87,59 km
Średnia miesięczna: 7299m (+14)
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 1 miejsce
 
Total
Dystans: 113,5 km
Średnia roczna: 55,23 km (+3,73)
Średnia miesięczna: 6908m (+37)

Chodzenie 🚶‍♂️

Dystans: 143,34 km
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 10 miejsce
Miejsce w w grudniu: 1 miejsce
Średnia grudniowa: 34,12 km
Ostatnie 12 miesięcy: 9 miejsce
Najdłuższy spacer: 7,83 km
Czas spacerowania: 41 godzin 32 minuty

 
 
2024
Dystans: 1840 km
Średnia miesięczna: 153,32 km
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 1 miejsce
 
Total
Dystans: 4679 km
Średnia roczna: 360 km
Średnia miesięczna: 31,6 km

Siłownia, joga i fitness 🏋️‍♂️🧘‍♂️

Łączny czas: 4 godziny 47 minut

Kroki 👣

Wynik: 534 295 kroków
Miejsce w rankingu TOP 30 miesięcy: 21 miejsce
Miejsce w grudniu: 2 miejsce
Średnia grudniowa: 220 tyś kroków
Ostatnie 12 miesięcy: 11 miejsce
Najwięcej kroków w ciągu dnia: 35 106 kroków
 
 
2024
Suma: 8,75 mln kroków
Średnia miesięczna: 729 tyś kroków
Miejsce w rankingu TOP 10 lat: 1 miejsce
 
Total
Suma: 25,22 mln kroków
Średnia roczna: 2,8 mln kroków
Średnia miesięczna: 252 tyś kroków
 

Waga ⚖️

Średnia waga: 74,39 kg
Miejsce w rankingu TOP 30 najgrubszych miesięcy: 24
Miejsce w grudniu: 3 najgrubszy grudzień
Średnia grudniowa: 76,92 kg
Ostatnie 12 miesięcy: 6 najgrubszy miesiąc
Najmniejsza waga: 72,6 kg
Największa waga: 77 kg 

2024
Średnia waga: 74,05 kg (+0,03)
 
Total
Średnia waga: 75,8 kg (-0,02)
 

Odznaki w Garminie
 
Liczba nowych odznak: 27
Liczba zyskanych punktów: 53 pkt
Suma punktów: 1662 pkt