Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

wtorek, 7 stycznia 2025

18h Death or Glory czyli Gra o tytuł Hrabiego Monte Klimczok IV

O Wyzwaniu na Klimczok dowiedziałem się w tamtym roku, natomiast szczegóły o Death or Glory opowiadał mi Ciastek podczas Zimowego Zbója. Stałem z nim przy mecie i czekałem na Becie, w między czasie rozmawiając o biegach, górach itp. Już wtedy pojawił się zalążek planu, by spróbować zmierzyć się z Klimczokiem. W ciągu 12 miesięcy gdzieś to wyleciało z głowy ale dzięki Yetiemu i przypadkowemu spotkaniu w grudniu plan powrócił. 
 
Nie wiem co mieliśmy w torbach, ale wyglądało to, jakbyśmy jechali na 2-tygodniowy urlop, a nie na bieganie po górach.
 

 

 
 
I tak o to późnym wieczorem zostawiamy samochód na parkingu w Dębowcu, wychodzimy z Becią i Yetim na mroźne powietrze i udajemy się do Gospody.
 


Wieje, a po wyjściu z nagrzanego auta delikatnie mówiąc jest zimno. Podążamy za przewodnikiem i podziwiamy pierwsze panoramy śpiącego Bielska.



Okazuje się, że tylko garstka osób (może z 12) zdecydowała się wystartować punktualnie o północy. Czekając na start Tomek Wysocki brał każdego zawodnika na szybki porter i cyk, nowe zdjęcie profilowe już wjechało na twarzoksiążke.


Impreza odbywała się na trasie Dębowiec (Gospoda) - Klimczok (tron) - Dębowiec (Gospoda), obojętnie jakim szlakiem. Długość pętli wynosiła 12-13 km i w skrócie można powiedzieć, że pierwsze połowa to 600m wzniosu, a druga to 600m w dół.

 
Podczas wspólnego startu Becia się dość mocno odpaliła i parła do przodku razem z czołówką. 
Początek podbiegu mocno oblodzony i śliski. Bez raczków nie byłoby szans.
Pierwsze kilometry, na których suma przewyższeń była w okolicach 100m, pokonywaliśmy w 9 minut. 
Na 3cim kilometrze było rozwidlenie szlaków (które praktycznie cały czas się krzyżowały ze sobą). Wybraliśmy czerwony, dłuższy, ale łagodniejszy (ok 10% nachylenia). 
 
Na 4 kilometrze czuje, że coś mi lata wokół prawego buta. Okazało się, że to awaria raczka - jedno mocowanie urwało się z gumy. Na punkcie w torbie mam trytytki, ale póki co przez najbliższe 8 kilometrów musze uważać, by się o niego nie potknąć. Generalnie się udało, raz tylko tak się nieszczęśliwie na zbiegu ułożył, że wbił mi się kolcem w buta.

Im bliżej Szyndzielni, tym wzmagał się coraz większy wiatr. Synoptycy zapowiadali, że może wiać z prędkością 80-90 km/h. Zakładam kaptur i jestem pełen podziwu dla niego. Zmieścił się na grubą czapkę z pomponem i czołówke. Szacun kapturku!

Kropi deszcz, a żeby było ciekawiej, to zanim zdąży spaść to zamarza. W połączeniu z bardzo mocnym wiatrem na odsłoniętej polanie, przed ostatnim podejściem na Klimczoka, sprawiało wrażenie, jakby ktoś wbijał igły w policzek.

Pierwsze zdobycie Klimczoka, musiała być pamiątkowa fotka na tronie. Becia zapisuje nas na karcie schowanej w szufladzie w tronie, a ja szukam widoków.





 
Jest zbyt ciemno, by móc zachwycać się Siodłem pod Klimczokiem, natomiast widok z Szyndzielni na miasto pogrążone we śnie jest zacny. Niestety zdjęcia ani filmy nie oddają tego, co widziały oczy.
 


Zbiegamy czerwonym szlakiem i wpisujemy się w tabelce na punkcie. Szybka naprawa raczka i wymiana baterii w kamerce. Okazało się, że wkładając ją do kamizelki przypadkiem ją załączyłem i nagrywała mi przez godzine wnętrze kieszeni... Lekka przekąska na droge i wracamy na trase.

Tym razem miałem pomysł, żeby iść zielonym szlakiem. Krótszy, ale bardziej stromy - ponad 17% nachylenia. Jak dla mnie było ciekawiej, natomiast Becia miała nietęgą mine. Kolejny raz wiatr chciał nam głowy pourywać, ale udało się dotrzeć do tronu. Moja kolej na wpis w tabelce.



Zbieg łagodniejszym, szlakiem, na punkcie ciut dłuższy pitstop. Zjedzenie bułki, przekąsek i uzupełnianie flasków. Musze tutaj pochwalić pomoc na punkcie. Podczas napełniania 3 flasków nie rozlał ani jednej kropelki! Normalnie, to podczas nalewania flasków połowa ląduje na podłodze. Przynajmniej u mnie.

Zaczynamy 3 podejście, które pokonujemy czerwonym szlakiem. Pogoda się zmienia, nie ma już mrozu, a to, co było lodem i śniegiem pomału zamienia się w ciaplete. Z każdym kolejnym zbiegiem coraz więcej lodowatej wody dostaje się do buta. Wracając do namiotu straciłem czucie w palcach prawej stop. Na szczęście chwila na punkcie pozwoliła ogrzać wode w bucie i wszystko wróciło do normy.
Rezygnujemy z planowanej zupy i odpoczynku i szybko ruszamy na 4 pętle. Chcemy zdążyć wejść na Klimczok i zobaczyć wschód Słońca. Becia nie daje się namówić na zielony, więc idziemy czerwonym szlakiem. Zdobywszy Szyndzielnie widać nad Klimczokiem zarysy poranka. Niemniej na wschód jak nie mogliśmy trafić, tak i tym razem nie zobaczyliśmy. Za duże zachmurzenie. 


 




4 wejścia na Klimczok i ponad 50 kilometrów, więc plan minimum zaliczony. Jemy zupe pomidorową, zagryzamy bułką, ciastem i przekąskami. Czuć zmęczenie ale wyruszamy na kolejną pętle. Wiadomo, lepiej wygląda 65km niż 50 :D Był pomysł, że skoro już tak niewiele braknie do 80, to można się pokusić o 6 wejście na Klimczok, ale trasa zweryfikowała zamierzenia. Piąte podejście nas już srogo pozamiatało. Zamiast śniegu jest ciaplyta i breja, momentami po kostki zapadamy się w roztopionym śniegu. Tam, gdzie było go mniej, robi się błotko, jest sporo kamieni. Bieganie w raczkach po kamieniach nie jest zbyt przyjemne i stopy to odczuwały. 
 

 

 
W końcu mamy świetny widok na Siodło pod Klimczokiem. Pomimo faktu, że widzimy je tysięczny raz, to i tak były ochy i achy z zachwytu. No i foteczki.
 




 
Ostatni zbieg był najgorszy z całej imprezy. I to nie koniecznie za sprawą zmęczenia. Na trasie pojawiło się tylu turystów i ciężko było manewrować, by ich powymijać. Wiadomo, większość jest "normalnych" ale niestety zdarzały się świete krowy, które szły po całej szerokości szlaku. Nie dość, że idą w 3-4 osoby ramie w ramie, nie zostawiając miejsca dla nikogo innego, to jeszcze mają pretensje, że podczas zbiegu chlapie. No cóż, jakby można było się zwęzić, to i starczyłoby miejsca dla wszystkich i nikt by nie marudził, że kropelka wody na niego poleciała 😁




Na zakończenie zdjęcie gałązki. Na każdym podejściu ją widziałem, jakoś mi się spodobała, więc  zrobiłem jej zdjęcie. 
 
 
Odbieramy medale i wyjątkowo można było wybrać sobie kolor. Ja wziąłem niebieski, Becia czarny a Yeti, który też zrobił 5 pętli (tyle tylko, że czekał na nas z 2 godziny 😂) zielony.

 
Buty jeszcze nigdy nie było aż tak czyste. W sumie nie ma co się dziwić, skoro tyle godzin moczyły się w wodzie i śniegu. Niestety powrót do auta to błotko i nie udało się ich dowieźć w czystości do domu. Jeszcze jedna ciekawa anegdotka na koniec. Pakujemy torby do bagażnika, gdy podjeżdża jakiś dziadek z babcią i pyta się, czy zwalniamy miejsce. Odpowiadam, że tak, ale dopiero za pare minut (mieliśmy w planach przejść jeszcze kilkaset metrów by rozprostować nogi i zaliczyć mile do passy). Zamiast odjechać to dziadek zamyka szybe i stoi jak gdyby nic na środku drogi blokując przejazd. I jak mu wytłumaczyć, że pare minut to pare minut a nie już? Zamykamy bagażnik, idziemy na spacer a dziadek dalej stoi blokując drogę. Wracając po paru minutach podjeżdża do nas ów dziadek z pretensjami, czemu nie zwolniliśmy mu jeszcze miejsca parkingowego... Zanim wsiedliśmy do auta zdążył ponownie zablokować droge czekając aż wyjedziemy, czym utrudniał zarówno ruch samochodów, jak i wyjazd z parkingu.
 
Jako ciekawostkę napisze, że ważyłem się tuż przed wyjazdem na impreze i od razu po powrocie. Różnica? Kosztowało mnie to niecałe 3kg...

Nazwa: 18h Death or Glory czyli Gra o tytuł Hrabiego Monte Kliczok IV
Data 06.01.2025
Dystans: 63,76 km
Czas: 11:00:21
Tempo: 10:21 min/km
Przewyższenia: 3143 m
Średnie nachylenie: 49,29 m/km
Miejsce: 8/68 (11,76 % zawodników)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 6 miejsce
Miejsce na liście największych wzniosów: 4 miejsce
Miejsce na liście największych nachyleń: 19 miejsce
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:30:08 (6:02 min/km)
10 km: 1:17:17 (7:44 min/km)
21,097 km: 3:07:33 (8:53 min/km)
30 km: 4:55:46 (9:52 min/km)
42,195 km: 7:13:55 (10:17 min/km)
50 km: 8:26:47 (10:08 min/km) - 9 wynik 
 
Videoblog:

 
 
Zobacz też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz