Z archiwum zawodów
Perły Małopolski - Wapienne, 19 czerwiec 2022
Po piątkowym Biegu dla Słonia i sobotnim Biegu Świetlików przyszedł czas na niedzielne Perły.
W sobote wieczorem był dylemat, leczyć chorobę aspiryną, czy zapić ją 4-pakiem? Poszedłem na kompromis, najpierw piwka, a przed snem leki... W niedziele rano może i nie najlepsze samopoczucie, ale też i nie najgorsze. Zbiórka standardowo na Skałce. Jest nas dużo, jedziemy na 2 samochody i tym razem jestem kierowcą.
Według GPSu mieliśmy dojechać w 3,5 godziny, ale troszke z Sewerynem przesadziliśmy i na miejscu pojawiliśmy się po niewiele ponad 2-godzinnej jeździe. I tutaj musze się pochwalić, że moja stara beemka nieźle sobie radziła i w niczym nie ustępowała nowemu samochodowi Seweryna. Przy 4 osobach i 200 km/h dalej ochoczo przyspieszała :D
Docieramy na miejsce, spory zapas czasu, więc po odebraniu pakietów korzystamy z okazji i idziemy na piwo. Dziwnym trafem tylko kierowcy pili.
Perły zawsze startują punktualnie w południe. W czerwcu, o 12:00 hica niemiłosierna, a ja zapomniałem wziąć czapki... Na szczęście w pakiecie startowym znalazł się buff, który mnie uratował.
Wiedziony doświadczeniem z poprzednich Pereł, przed wyjazdem sprawdziłem wyniki z poprzedniej edycji w Wapiennych. Na podium potrzebowałbym średnie tempo w granicach 5:30 min/km. Na poprzednich Perłach w Skale średnie tempo wyniosło 4:33 min/km, więc tutaj też powinno się udać stanąć na podium. Taa... Szczerze powiedziawszy, bieg w Skale nie przypominał górskiego, a co najwyżej przełajowy. Wapienne były moim pierwszym, prawdziwie górskim startem.
Początek biegu ruszam bardzo ambitnie. W pełnym upale, podczas choroby, startując 3ci raz w ten weekend wybrałem zbyt mocne tempo na początek. Pierwszy kilometr przy 30m przewyższeń pokonuje w 4:50. Mijam zawodników i się zastanawiam, czemu oni przechodzą do marszu. Przecież to są zawody, trzeba biec na maxa na wynik, a nie odpoczywać w marszu! Na następnych kilometrach też przeszedłem do marszu... 2km o łącznym wzniosie 140m pokonane w niecałe 13 minut. I tak bardzo dobre tempo, ale odsuwałem się od moich planowanych 5:30.
Po pokonaniu pierwszego wzniesienia z trzech (z czego każdy następny jest większy od poprzedniego) przyszedł czas na asfaltowy zbieg do startu i odbicie na dalszą część pętli. Na przeszło 2-kilometrowym odcinku już tempo typowo startowe, w granicach 4:20 min/km.
Drugie podejście trudniejsze, 220m w pionie, a ja większość pokonuje marszem. Średnie tempo 7:36 i dociera do mnie, że na tych Perłach podium jest poza zasięgiem.
3-kilometrowy zbieg w średnim tempie 5:00. Pełno korzeni na trasie, trudny zbieg, ale wzrasta miłość do gór. Zaczyna mi się odzywać brzuszek. Leki popite piwem i zagryzione nieznanym batonikiem może nie było dobrym połączeniem.
3cie podejście to już walka o przetrwanie. 2,5 kilometra, 380m przewyższeń i średnie tempo 11:50. Zastanawiam się, co mi do głowy strzeliło, by chcieć całą trasę pokonać w 5:30?!
Na szczycie znajdował się punkt żywieniowy. Hica niemiłosierna, prosze, by wlali na mnie baniak wody. Ogromna ulga, można biec dalej. O kurczaczki, zapomniałem o telefonie w kieszeni... Mam nadzieje, że zbytnio nie zalany. Sprawdze na mecie. Zaczynam ostatni zbieg, który okazuje się gwoździem do trumny dla mojego brzucha. Telepie nie miłosiernie, a ja się zastanawiam, jak dobiec do mety w tym stanie. 6 kilometrów walki o przetrwanie, długi, nie kończący się zbieg.
Ostatnia prosta, jakieś 300m do mety i widze Seweryna, który biegł średni dystans (ok 15km). Skończył już zawody i czekał na mnie by ze mną przebiec do mety. Kurczaczki nie wiem jakim cudem, ale mimo wszystkich problemów końcowy sprint był tempem 2:35 min/km. Nikt nie był przygotowany na takie coś i wpadając na mete niemal staranowałem panią, która rozdawała medale.
Zajechał mnie ten bieg i sponiewierał zupełnie. Po przekroczeniu lini mety dosłownie padłem na trawę i długo się zbierałem. Leżałbym pewnie tak aż do zakończenia zawodów, ale zostałem wezwany pilnie do ToiToi'a. I to x6. Łączenie leków i alkoholu przed startem to średni pomysł. Po tym doświadczeniu powinienem się czegoś nauczyć, ale gdzie tam, dalej robiłem to samo.
Podróż powrotna już nie była taka przyjemna, ogromne korki na drogach i ponad 4h jazdy, czyli 2x dłużej niż za pierwszym razem.
Fest się jarałem tym startem. Pierwszy półmaraton w górach. To już coś!
Nazwa: Perły Małopolski - Wapienne
Data: 19.06.2022
Dystans: 23,39 km
Czas: 2:27:05
Tempo: 6:17 min/km
Przewyższenie: 877m
Średnie nachylenie: 37,49 m/km
Aktualne (sierpień '24) miejsce na liście najdłuższych biegów: 49
Aktualne (sierpień '24) miejsce na liście największych wzniosów: 19
Aktualne (sierpień '24) miejsce na liście największych nachyleń: 23
Miejsce: 17/92 (najlepsze 18,48%)
Miejsce w kategorii: 7
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:26:32 (5:18 min/km)
10 km: 0:56:56 (5:42 min/km)
21,097: 2:13:26 (6:19 min/km)
Zobacz też:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz