Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

niedziela, 7 lipca 2024

Perły Małopolski - Skała Ojców

Z archiwum zawodów

Perły Małopolski - Skała Ojców, 22 maj 2022
 
 
Jak już wspominałem w poprzednim wpisie na przełomie marca i kwietnia dołączyłem do drużyny biegowej Miraz Race Team. Niektórzy mieli od "trenera" indywidualne plany treningowe. Po którymś z treningów podbijam do niego i pytam, na czym się skupić, gdy chce zacząć biegać po górach. Odpowiada, by robić wybiegania, spokojne biegi, tempówki. Aha spoko, dzięki. Polecił na początek Perły Małopolski na dystansie średnim. 
 
W sobote, 21 maja, był ostatni mecz sezonu i wyjazd do Wrocławia. Pomimo, że mecz trwa 90 minut to taki wyjazd zajmuje praktycznie cały dzień. Mieliśmy podstawione 2 specjalne pociągi z Zabrza. Podjeżdżam na centrum autem, idąc na dworzec zaopatruje się w 4-paka i coś na ząb. Dojazd do Wrocławia całkiem szybki, najlepsze momenty to przejazd przez Gliwice i centrum Wrocławia. W między czasie opróżniam pare puszek z piwem. Ze stacji na stadion jest dosłownie rzut kamieniem. Pokonujemy to w pełnym słońcu i z obstawą policji. Mecz sam w sobie był ciekawy (Śląsk Wrocław 3:4 Górnik Zabrze), aczkolwiek w ogóle go nie widziałem. Gardło zdarte, łapy zmęczone po machaniu flagą ale było warto.



Czekając na wypuszczenie nas z stadionu uzupełniam płyny złocistym trunkiem. Do domu wróciłem coś przed północą i dopiero wtedy na spokojnie można było przepłukać gardło piwem. 
 
3 godziny snu, susza w ryju i niemożność wypowiedzenia zdania skuli zdartego gardła. Niezły prognostyk przed debiutem w górach. Podjeżdżam pod Skałke w Świętochłowicach, gdzie zwykle mieliśmy punt zbiórek przed drużynowymi wyjazdami. Czekając na reszte mam okazje obejrzeć powtórki z meczu. Na szczęście tym razem nie ja jestem kierowcą, więc na spokojnie w aucie odsypiam wyjazd.




Okazuje się, że większość biegnie długi dystans, tylko ja i Dorota średni. No cóż, zwykle jak jest do wyboru to wybieram ten dłuższy. Inni członkowie drużyny dostali sugestie, by biec długi, tylko mnie "doradził" krótszy dystans. Spoko, to, że mam życiówki najlepsze ze wszystkich nie oznacza, że mogę biec na równi z innymi. Przełykam gorzką śline i ustawiam się na linii startu. 
 


 Początek trasy to lekki podbieg, a zaraz za nim długi, prawie kilometrowy zbieg (średnie nachylenie -10,6 %) wąwozem. Na tym zbiegu pokochałem biegi górskie, tudzież trailowe. Korzenie, drzewa, nierówna nawierzchnia i gnanie na złamanie karku. Średnie tempo 4:00 min/km, tętno w rozgrzewce i ogromny banan na ryju :D




Później płaski fragment, chyba nawet asfaltowy. Doganiam i wyprzedzam trenera i cisne dalej. 
Na 6tym kilometrze jedyny podbieg warty uwagi. Całość miała 1300 metrów z czego najlepsze było ponad pół kilometra z 16% nachylenia. Sporo zawodników, których mijałem, ten fragment pokonywało marszem. Dla mnie nie było takiej opcji, uparłem się, że całość pokonam truchtem. Tętno wysokie (196) tempo niskie (6:38) ale uparcie biegłem i wyprzedzałem kolejnych biegaczy.
To były jedyne 2 kilometry, podczas których tempo było powyżej 5:00. Bieg górski? Niee. Nie licząc tego podbiegu, to był to zwykły bieg przełajowy, w dodatku ze sporą ilością asfaltu. Śmiało mogłem biec długi dystans, niepotrzebnie posłuchałem sugestii "trenera".
Na końcówce biegu trasa prowadziła trochę przez pola, trochę po wąskich ścieżkach, aż w końcu wbiegało się na na ostatnią prostą prowadzącą do mety. 
 



Upał, kac, wysiłek. Strasznie suszyło. Reszta biegła dłuższy dystans, wiec miałem troche czasu zanim dotrą do mety. Idę po depozyt, sprawdzam w telefonie najbliższą żabke i już kieruje kroki w jej stronę. Dopadam do lodówki z zimnym piwem i chwytam 2 puszki. Pierwszą wypiłem od razu pod sklepem, drugą po przejściu może 200m i wracam się po kolejne. Tym razem sącze przez cały kilometr, aż dochodzę do biura zawodów, gdzie pojawiły się już wyniki z krótkiego i średniego dystansu. Okazuje się, że byłem 10 na 180 i 3 w kategorii!
Czekam razem z Dorotą przy trasie dopingując pozostałych członków drużyny i pijąc ostatniego browara. 



Całe szczęście nie ja byłem kierowcą, więc podróż powrotną również przesypiam. Alkohol i wysiłek na pełnym słońcu niekoniecznie idą w parze.
 
Nie wiem, czy ktoś czytał wpis o półmaratonie w Poznaniu, ale było tam między innymi o worku z napisem "zostawiłem swój ślad w Poznaniu". I właśnie na Perłach w Skale, oprócz mojego debiutu w górach, worek też był pierwszy raz testowany i niestety nie wytrzymał ilości piw i poszedł na szwach...
 
 
I tym o to sposobem 22 maja znalazłem się skacowany pośrodku niczego i pokochałem biegi górskie.

 
Nazwa: Perły Małopolski - Skała Ojców
Data: 22.05.2022
Dystans:  11,05 km
Czas: 0:50:21
Tempo: 4:33 min/km
Przewyższenie: 219m
Średnie nachylenie: 19,82 m/km
Aktualne (czerwiec '24) miejsce na liście największych nachyleń: 44
Miejsce: 10/180 (najlepsze 5,56%)
Miejsce w kategorii: 3
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:37 (4:07 min/km)
10 km: 0:45:45 (4:35 min/km)
 
 
Zobacz też:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz