Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

niedziela, 1 września 2024

Ultra Błatnia 24h #2

Ultra Błatnia 24h dla Kamilka, 31 sierpień 2024

 

Wstęp
 
Ultra Błatnia to wydarzenie charytatywne, które organizowane jest 2x w roku. Za każdym razem zbierane są pieniądze na innego podopiecznego fundacji. Oprócz zbiórki na miejscu, w trakcie zawodów, prowadzona jest też zbiórka internetowa, oraz różnego rodzaje licytacje.
 
Jest to już nasz 2gi start na Ultra Błatniej. W lutym na spontanie udało się przez 12h pokonać 63 kilometry. Będąc na trasie poprzedniej imprezy zdecydowaliśmy, że następną robimy po całości, przygotowani i wykorzystując pełny limit czasu. Skąd człowiek mógł w lutym wiedzieć, co przyniesie sierpień?
A sierpień zapowiadał się grubo, w planach były 2 górskie ultra. Na początku miesiąca Ultra Zbój 60 km, a na koniec Błatnia, na której celowaliśmy w co najmniej w setke. Lipiec solidnie przepracowany, pare wyjazdów w góry i sporo biegania po hałdach. Tak przygotowany pod biegi górskie jeszcze nie byłem! A jak wiadomo, jak idzie za dobrze, to znaczy, że zaraz się coś spierdoli...
3 sierpień robie ostatnie wybieganie po hałdach (22km, 426m up, 5:24 min/km). Pełen luz, ogromny zapas sił i mocy. To były moje najlepsze przygotowania pod górski start
5 sierpnia podczas podbiegów sprintem odezwało się pasmo biodrowo-piszczelowe
7 sierpnia na szybko ogarnięta wizyta u fizjo, może da rade
9 sierpień spakowany na Bieg Zbója. Niepokój o pasmo, ale mimo wszystko pełny nadziei na dobry wynik
10 sierpień budze się w środku nocy z wysoką gorączką... o 3 rano wstaje, 40 stopni, a za 3 godziny startuje w Ultra Zbóju... Jedyna słuszna decyzja to rezygnacja z zawodów
I tak z świetnej formy wyszły 3 tygodnie bez treningu, w tym 2 w domu na L4. Forma, kondycja, wytrzymałość poleciały na łeb na szyje, jakby się potknęły na szczycie Błatniej i sturlały zatrzymując dopiero przy wiacie w Jaworzu. No i powiększyłem się o zbędne 4 kilogramy. 
Przy krótkim biegu tempo 6:00 jest męczące, a przy najmniejszym podbiegu tętno skacze jak na siodle pod Klimczokiem. Pare dni to za mało, żeby cokolwiek poprawić, więc jedynie co to starałem się nie przesadzić z treningami by wystartować w pełni wypoczęty. Co z resztą też się nie udało... Będąc na chorobowym, po 13 latach rozwiązałem umowę z dotychczasowym pracodawcą i od 2 września zaczynam nowy rozdział. Nowa praca, nowa branża i ogromny stres związany ze zmianą. Mimo wolnego, mimo braku mocnych treningów nie jestem wstanie w nocy się wyspać i odpocząć. Zakładam, że we wrześniu szybko wszystko wróci do normy, ale póki co, to ani nie ma formy, ani sił, ani świeżości, więc zapowiada się ciężka walka o górską setke. Aha i wspominałem, że zaczynam 2 września. Po ostatnim biegu 24-godzinnym pare dni dochodziłem do siebie odpoczywając na urlopie. Teraz bede miał co najwyżej pare godzin by kontaktować cokolwiek na szkoleniu. Będzie ciekawie...

Ultra Błatnia - początek
 

Wyjątkowo nie jedziemy sami, a z znajomym ultrasem z osiedla - Yetim (historia ksywki, o której nikt nie wie znajduje się w tym wpisie). Podróż mija miło, na rozmowach o ultra. Pod koniec trochę korków, ale i tak udaje się dojechać na miejsce tuż po 10 rano, czyli na 2 godziny przed startem. Tym razem auto mamy zaparkowane dosłownie 5m od wiaty, a nie jak ostatnio kilometr dalej. Idziemy na spacer zrobić mile (wiadomo, passa w garminie musi być zachowana!), odkrywamy strumyk, w którym można się schłodzić po biegu. 



Pakiety odebrane, losy wylosowane. Becia wygrała bidon a ja kubek. Czekając na start sporo rozmawiamy z nowymi i starymi znajomymi. Z Becią zawsze uważaliśmy, że jesteśmy aż za bardzo zafiksowani na bieganiu, ale będąc tam z innymi ultrasami poczuliśmy się jakbyśmy tam byli przez przypadek.



 







Ultra Błatnia - trasa

Trasa taka sama jak w lutym (i pewnie i w poprzednich edycjach). Spod wiaty w Jaworzu udajemy się żółtym szlakiem aż do Kamyczka upamiętniającego Dom Drwala
 

 
 


I przy nim odbijamy na prawo, na Szlak Szklany



Ten fragment naszym zdaniem jest najlepszy na całej trasie! Wąska ścieżka, podbiegi, zbiegi, strumyczek, kamienie. Mocno techniczna i biegowa trasa. 



Zapomniałem wziąć kamerki GoPro, więc filmik z biegu nagrywany telefon i to po ciemku może i nie jest najwyższej jakości
 
 

 
 

 

Po wyjściu odbijamy na lewo i dalej Szlakiem Szklanym aż do Rancza, a następnie przez Schronisko aż do szczytu Błatniej i tronu.
Przy schronisku jest mural, przy którym zgodnie z nasza tradycją co pętle robiliśmy zdjęcie
 



Tym razem na tronie mam normalne zdjęcie. Nawet dinozaur się załapał do zdjęcia!


Tak prezentuje się cały ten podbieg


Następnie zbiegamy żółtym szlakiem aż to w/w kamienia i później tak jak w pierwszą strone żółtym szlakiem aż do wiaty.


Ultra Błatnia - bieg
 
Podczas pierwszej pętli panował największy ruch, ludzie nie zdążyli się jeszcze rozciągnąć po trasie. Pokonujemy ją w towarzystwie innych ultrasów sporo rozmawiając i nawiązując nawiązując nowe znajomości. Był to nasz rekordowy podbieg na Błatnią.



Na zbiegu delikatnie odsadzam Becie, ale cały czas zachowuje bezpieczną odległość między nami i kontrolując czy mnie goni Gremlin



Pod wiatom degustacja ciast, uzupełnianie flasków i ruszamy dalej. Na trasie spotykamy Bace, bez ubrania Bacy, co sprawia, że wygląda tak dość nietypowo. W dodatku na trasie a nie przy starcie/mecie.


Przy kolejnym zbiegu spotykamy Kamilka z rodziną i zbijamy piątki mocy 


Kończąc 3cią i zaczynając 4tą pętle cały czas słychać grzmoty. Zacznie padać czy nie? Z cukru nie jesteśmy, ale burza w górach to tak średnio przyjemna. Póki co panuje straszny upał, który skutecznie utrudnia bieg.




Zdjęcie z Williamem, czyli Ciastkiem, oraz Marleną.



 Podczas piątej pętli słońce powoli zaczyna zachodzić tworząc niezapomniane widoki
 



Na 5tym zdjęciu z muralem jesteśmy popłakani ze śmiechu, a to z tego powodu, że prawie zabiliśmy Yetiego! Szliśmy kawałek razem, przy schronisku odbiliśmy pod mural, a Yeti dalej maszerował rozmawiając z nami. Tak się zagadał, że nie zauważył betonowego murka i wpadł na niego, dosłownie kładąc się na nim. No cóż, czyjś ból innych śmiech. Na szczęście odbyło się bez większych obrażeń.
 
 



 
Kawa, ciasto i lecimy dalej. Po drodze zgasło światło i trzeba było maszerować przy świetle czołówek.

 
Pomiędzy 7 a 8 pętlą dłuższy pit stop przy aucie. Poprzebijanie pęchęrzy, ponaklejanie plastrów i można lecieć dalej. Początek podejścia i Becia ma fest słabości. Co chwile się zatrzymuje by odpocząć. U mnie okej, a mniej więcej w połowie podbiegu zmiana - Becia odżywa a ja mam kryzys, który powiększa się z każdym krokiem. Niestety często tak mamy, że nie możemy się zgrać w kwesti tego, kiedy mamy słabości, a kiedy siły. 
 
 


 
 
Z każdą chwilą coraz bardziej opadam z sił i zostaje z tyłu. Na szczycie Błatniej jest już ogromny kryzys, porównywalny do tego, co miałem rok wcześniej na Super Trail 130 podczas DFBG. Zataczam się, nie umiem ustać, mrowienie na twarzy. Becia proponuje posiedzieć przy schronisku i odpocząć. Może i tak byłoby najlepiej, ale na dfbg tak zrobiłem, mięśnie się rozluźniły i już nie byłem wstanie wstać, trzeba było mnie zwozić z trasy. Przepłukuje twarz wodą, jem cukierka miętowego i kontynuujemy zejście do wiaty.
 
Ultra Błatnia - epilog, podsumowanie i wnioski
 
Cała ósma pętla to był marsz. Przy wiacie rezygnuje z dalszej imprezy. Może jakbym odpoczął, to byłbym jeszcze wstanie coś przebiec, może samym marszem zrobiłbym jeszcze 2-3 pętle. Ale po co? Trzeba mierzyć siły na zamiary, a w obecnej sytuacji było spore ryzyko. 
Jednak przebiegając w ciągu miesiąca 20 kilometrów, będąc 2 tygodnie na L4, świeżo po chorobie i z 4-kilogramową nadwagą, nie ma co oczekiwać, że nagle nie wiadomo skąd wpadną siły i forma i zrobi się setkę w górach.
 
Czekam na Becie, która wyruszyła na kolejną pętle. Wiadomo, trzeba dobić do 80 kilometrów by wpadła odznaka w Garminie... Szkoda, że nikt wcześniej nie sprawdził, że odznaka jest za 50 mil, czyli 80,47 km i brakło 400 metrów.

Ogólnie jest spory zawód, rozczarowanie i zniechęcenie. Były plany na więcej, a wyszło jak wyszło. Jeśli start odbyłby się miesiąc wcześniej, zanim zaczęły się u mnie problemy zdrowotne, to zakładam, że na 100 kilometrach by się nie zakończyło. 

Zresztą Becia też świetnie się przygotowała pod bieg w górach. Wprawdzie przebiegła 180 kilometrów w sierpniu, ale prawie wszystko było na bieżni mechanicznej, z 0% nachylenia. Ostatnia jej wizyta w górach była na początku czerwca...

Patrząc obiektywnie, to jak na nasze przygotowania i zdrowie to i tak całkiem niezłe wyniki osiągnęliśmy. Ja 71 km a Becia 80. 

Jest nad czym pracować, są chęci i ambicje i liczę, że w przyszłym roku uda się zrobić co najmniej 12 pętli by w końcu wynik był 3-cyfrowy.

I potrzebujemy kierowce. Ciężko jest biegać 24h i potem prowadzić auto.
 
 
 Porównanie lutowej i sierpniowej Ultra Błatniej:
 
 

 
 
Nazwa: Ultra Błatnia 24h dla Kamilka
Data 31.08-01.09.2024
Dystans: 71,45 km
Czas: 14:58:55
Tempo: 12:35 min/km
Przewyższenia: 3766 m
Średnie nachylenie: 52,71 m/km
Miejsce:  ( % zawodników)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 4 miejsce
Miejsce na liście największych wzniosów: 1 miejsce
Miejsce na liście największych nachyleń: 11 miejsce
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:37:38 (7:32 min/km)
10 km: 1:33:43 (9:22 min/km)
21,097 km: 3:24:57 (9:43 min/km)
30 km: 5:09:28 (10:19 min/km)
42,195 km: 7:31:13 (10:42 min/km) - 4 wynik w roku
50 km: 9:19:47 (11:12 min/km) - 4 wynik w roku
 
Zobacz też:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz