Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

sobota, 27 lipca 2024

VII Siemianowicki Bieg Świetlików

 

Z archiwum zawodów

VII Siemianowicki Bieg Świetlików, 18 czerwiec 2022

Bieg Świetlików był 3cim startem z cyklu Grand Prix MK Team. Po poprzednich dwóch biegach (VIII Parkowe Hercklekoty i I Bieg Hazoka) zajmowałem wysokie, 14 miejsce w klasyfikacji generalnej (na 280 uczestników). 

Miałem odpuścić ten bieg, ale że w klasyfikacji generalnej zajmowałem 14 miejsce i był opłacony, postanowiłem jednak wystartować.
Po wczorajszym Słoniu i przed jutrzejszymi Perłami, plan na dzisiaj był prosty - spokojny bieg, nie szybciej niż 4:30 min/km. Oczywiście się nie udało 🤫




Na pierwszym kilometrze ukształtowała się pierwsza siódemka, która w niezmienionej kolejności dobiegła do mety. Cały czas widziałem przed sobą 2 osoby, natomiast od połowy trasy, nawet na długiej prostej, nie widzialem z tyłu nikogo. 




Jakby nie Perły następnego dnia, to powalczyłbym o 6tą, a może nawet i 5tą lokate, a takto od 6km odpuściłem i już na lajcie dobiegłem do mety.
 


Jak w poprzednich zawodach byłem 6, to dekorowali najlepszą 5ke, tak teraz gdy zająłem 7 lokatę, to zwiększyli dekoracje do 6 najlepszych biegaczy. Zawsze brakowało 1 miejsca 😂




Nazwa: VII Siemianowicki Bieg Świetlików
Data: 18.06.2022
Dystans: 9,75 km
Czas: 00:41:41
Tempo: 4:08 min/km 
Wysokość: 68m
Miejsce: 7/68
Procent najlepszych zawodników: 10,29 %
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:20 (4:04 min/km) - aktualnie 10 wynik
10 km: 0:42:40 (4:16 min/km) -aktualnie 7 wynik


Zobacz też:

sobota, 20 lipca 2024

10 Bieg dla Słonia

 

Z archiwum zawodów

10 Bieg dla Słonia, 17 czerwiec 2022


Bieg dla Słonia jest to charytatywna impreza organizowana na terenie Parku Śląskiego, aby uczcić pamięć Artura "Słonia" Hajzera - polskiego himalaisty. Bieg rozgrywany jest wieczorem, wszyscy zawodnicy startują w czołówkach, a początek przebiega przez Stadion Śląski. To wszystko sprawia, że Bieg dla Słonia cieszy się dużym powodzeniem wśród biegaczy.

Moja ówczesna drużyna biegowa co roku jeździła na tą impreze i po dołączeniu do nich również zdecydowałem się pobiec. Szczerze mówiąc głównie dlatego, że miała tam być Becia, ale oficjalnie zostańmy przy tym, że chciałem uczcić pamięć Słonia.

10 Bieg dla Słonia odbywał się w piątek. Decyzja o biegu może nie była zbyt dobra, zwłaszcza, że od dawna miałem zaplanowany start na sobote w ramach Grand Prix MK Team'u, a dodatkowo na niedziele dołożyłem debiut w górskim półmaratonie podczas Pereł Małopolski. Taka mała triada biegowa mi wyszła. W piątek na spokojnie przetruchtam trase i będzie git. Taa...

Zaczęło się od tego, że zgubiła mi się czołówka. Przeszukałem całe mieszkanie, nie znalazłem, pojechałem do Decathlonu po nową. Swoją drogą świetną, 10h świecenia na maksymalnej mocy i żadne nocne ultra nie straszne! Tą starą czołówke znalazłem... po 1,5 roku za szafką.

W piątek udało się wyjść wcześniej z roboty (tzn robiłem 10 a nie 12 godzin...) i zdążyłem na drużynową zbiórke na Skałce


Po dojeździe pod Stadion Śląski zostało jeszcze sporo czasu do startu imprezy. Spotkania ze znajomymi, zdjęcia grupowe, a i nawet na browara się załapałem.

 




 Start biegu
sdfs
 
 
 Wspomniany już wcześniej początek przez Stadion Śląski

Jeśli na szczycie wzniesienia spojrzało za siebie, można było dostrzec setki biegnących lampek. Wspaniały widok!

Grupowy wbieg na mete:


Całość delikatnie przetruchtana i przegadana. Wszystko spoko, tylko cały dzień czułem się dość niewyraźnie...CDN

 
 
Nazwa: 10 Bieg dla Słonia
Data: 17.06.2022
Dystans: 8,01 km
Czas: 00:48:17
Tempo: 6:02 min/km 
Wysokość: 63m

 

Zobacz też:

 

niedziela, 7 lipca 2024

Perły Małopolski - Skała Ojców

Z archiwum zawodów

Perły Małopolski - Skała Ojców, 22 maj 2022
 
 
Jak już wspominałem w poprzednim wpisie na przełomie marca i kwietnia dołączyłem do drużyny biegowej Miraz Race Team. Niektórzy mieli od "trenera" indywidualne plany treningowe. Po którymś z treningów podbijam do niego i pytam, na czym się skupić, gdy chce zacząć biegać po górach. Odpowiada, by robić wybiegania, spokojne biegi, tempówki. Aha spoko, dzięki. Polecił na początek Perły Małopolski na dystansie średnim. 
 
W sobote, 21 maja, był ostatni mecz sezonu i wyjazd do Wrocławia. Pomimo, że mecz trwa 90 minut to taki wyjazd zajmuje praktycznie cały dzień. Mieliśmy podstawione 2 specjalne pociągi z Zabrza. Podjeżdżam na centrum autem, idąc na dworzec zaopatruje się w 4-paka i coś na ząb. Dojazd do Wrocławia całkiem szybki, najlepsze momenty to przejazd przez Gliwice i centrum Wrocławia. W między czasie opróżniam pare puszek z piwem. Ze stacji na stadion jest dosłownie rzut kamieniem. Pokonujemy to w pełnym słońcu i z obstawą policji. Mecz sam w sobie był ciekawy (Śląsk Wrocław 3:4 Górnik Zabrze), aczkolwiek w ogóle go nie widziałem. Gardło zdarte, łapy zmęczone po machaniu flagą ale było warto.



Czekając na wypuszczenie nas z stadionu uzupełniam płyny złocistym trunkiem. Do domu wróciłem coś przed północą i dopiero wtedy na spokojnie można było przepłukać gardło piwem. 
 
3 godziny snu, susza w ryju i niemożność wypowiedzenia zdania skuli zdartego gardła. Niezły prognostyk przed debiutem w górach. Podjeżdżam pod Skałke w Świętochłowicach, gdzie zwykle mieliśmy punt zbiórek przed drużynowymi wyjazdami. Czekając na reszte mam okazje obejrzeć powtórki z meczu. Na szczęście tym razem nie ja jestem kierowcą, więc na spokojnie w aucie odsypiam wyjazd.




Okazuje się, że większość biegnie długi dystans, tylko ja i Dorota średni. No cóż, zwykle jak jest do wyboru to wybieram ten dłuższy. Inni członkowie drużyny dostali sugestie, by biec długi, tylko mnie "doradził" krótszy dystans. Spoko, to, że mam życiówki najlepsze ze wszystkich nie oznacza, że mogę biec na równi z innymi. Przełykam gorzką śline i ustawiam się na linii startu. 
 


 Początek trasy to lekki podbieg, a zaraz za nim długi, prawie kilometrowy zbieg (średnie nachylenie -10,6 %) wąwozem. Na tym zbiegu pokochałem biegi górskie, tudzież trailowe. Korzenie, drzewa, nierówna nawierzchnia i gnanie na złamanie karku. Średnie tempo 4:00 min/km, tętno w rozgrzewce i ogromny banan na ryju :D




Później płaski fragment, chyba nawet asfaltowy. Doganiam i wyprzedzam trenera i cisne dalej. 
Na 6tym kilometrze jedyny podbieg warty uwagi. Całość miała 1300 metrów z czego najlepsze było ponad pół kilometra z 16% nachylenia. Sporo zawodników, których mijałem, ten fragment pokonywało marszem. Dla mnie nie było takiej opcji, uparłem się, że całość pokonam truchtem. Tętno wysokie (196) tempo niskie (6:38) ale uparcie biegłem i wyprzedzałem kolejnych biegaczy.
To były jedyne 2 kilometry, podczas których tempo było powyżej 5:00. Bieg górski? Niee. Nie licząc tego podbiegu, to był to zwykły bieg przełajowy, w dodatku ze sporą ilością asfaltu. Śmiało mogłem biec długi dystans, niepotrzebnie posłuchałem sugestii "trenera".
Na końcówce biegu trasa prowadziła trochę przez pola, trochę po wąskich ścieżkach, aż w końcu wbiegało się na na ostatnią prostą prowadzącą do mety. 
 



Upał, kac, wysiłek. Strasznie suszyło. Reszta biegła dłuższy dystans, wiec miałem troche czasu zanim dotrą do mety. Idę po depozyt, sprawdzam w telefonie najbliższą żabke i już kieruje kroki w jej stronę. Dopadam do lodówki z zimnym piwem i chwytam 2 puszki. Pierwszą wypiłem od razu pod sklepem, drugą po przejściu może 200m i wracam się po kolejne. Tym razem sącze przez cały kilometr, aż dochodzę do biura zawodów, gdzie pojawiły się już wyniki z krótkiego i średniego dystansu. Okazuje się, że byłem 10 na 180 i 3 w kategorii!
Czekam razem z Dorotą przy trasie dopingując pozostałych członków drużyny i pijąc ostatniego browara. 



Całe szczęście nie ja byłem kierowcą, więc podróż powrotną również przesypiam. Alkohol i wysiłek na pełnym słońcu niekoniecznie idą w parze.
 
Nie wiem, czy ktoś czytał wpis o półmaratonie w Poznaniu, ale było tam między innymi o worku z napisem "zostawiłem swój ślad w Poznaniu". I właśnie na Perłach w Skale, oprócz mojego debiutu w górach, worek też był pierwszy raz testowany i niestety nie wytrzymał ilości piw i poszedł na szwach...
 
 
I tym o to sposobem 22 maja znalazłem się skacowany pośrodku niczego i pokochałem biegi górskie.

 
Nazwa: Perły Małopolski - Skała Ojców
Data: 22.05.2022
Dystans:  11,05 km
Czas: 0:50:21
Tempo: 4:33 min/km
Przewyższenie: 219m
Średnie nachylenie: 19,82 m/km
Aktualne (czerwiec '24) miejsce na liście największych nachyleń: 44
Miejsce: 10/180 (najlepsze 5,56%)
Miejsce w kategorii: 3
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:37 (4:07 min/km)
10 km: 0:45:45 (4:35 min/km)
 
 
Zobacz też:
 

Podsumowanie osiągnięć [maj / czerwiec 2025]

Bieganie:

5 km: 0:19:15 (3:51 min/km) - 16.04.2023 [Mizuno Wave Ultima 13]
10 km: 0:40:24 (4:03 min/km) - 11.11.2024 [Salomon Sense Ride 5]
21,097 km: 1:27:33 (4:08 min/km) - 03.04.2022 [Mizuno Wave Ultima 12]
30 km: 2:20:06 (4:40 min/km) - 07.05.2023 [Mizuno Wave Ultima 13]
42,195 km: 3:21:28 (4:46 min/km) - 07.05.2023 [Mizuno Wave Ultima 13]
50 km: 4:52:57 (5:52 min/km) - 02.05.2022 [Mizuno Wave Ultima 12]
100 km: 12:07:18 (7:16 min/km) - 01.03.2025 [Brooks Cascadia 18]
161 km: 23:44:11 (8:51 min/km) - 26.04.2025 [Brooks Cascadia 18]
 
Najdłuższy bieg: 161,04km, 223:44:42 (8:51 min/km) - 26.04.2025 [Brooks Cascadia 18]
Najlepszy miesiąc: 354,9 km (kwiecień 2025)
Najlepszy rok: 2351,91 km (2023)
Całkowity dystans: 11 145 km

Największy wznios: 5536 - 08.02.2025 [Evadict MT 2 Trial / Brooks Cascadia]
Najlepszy miesiąc: 8028m (czerwiec 2025)
Najlepszy rok: 32738m (2023)
Całkowity wznios: 147 tyś m

Zawody: 70

Podium (open + kategoria):
I miejsce: 1
II miejsce: 2
III miejsce: 7
 
Miejsca Open:
Najlepsze 5% zawodników: 5
Najlepsze 5-10% zawodników: 18
Najlepsze 10-15% zawodników: 11
Najlepsze 15-20% zawodników: 4
Najlepsze 20-25% zawodników: 7

Zawody dystans:
+/- 5 km - 16
+/- 10 km - 17
+/- 21,097 km -15
+/- 30 km - 1
+/- 42,195 km - 6
45 - 60 km - 4
60 - 80 km - 4
80 - 100 km - 2
100+ km - 4

Zawody rodzaj:
Asfalt - 24
Przełajowe -30
Górskie -15

Zawody typ:
Normalne - 48
Czasowe - 9
Inne (orientacja, piwne, charytatywne, na dystans itp) - 11
Duathlon / Triathlon - 2

Biegi:
20-25 km: 53
25-30 km: 11
30-35 km: 20
35-40 km: 3
40-45 km: 9
45-50 km: 0
50-55 km: 4
55-60 km: 3
60-65 km: 2
65-70 km: 1
70-75 km: 1
75-80 km: 0
80-85 km: 1
85-90 km: 0
90-95 km:  1
95-100 km: 0
100-105 km: 2
105-110 km: 0
110-115 km: 0
115-120 km: 0
120-125 km: 1
125-130 km:
130-135 km:
160-165 km: 1
 

Rower:

10 km: 0:17:29 (34,3 km/h) - 17.05.2025 [Unibike Geos]
20 km: 0:35:58 (33,4 km/h) - 12.04.2025 [Unibike Geos]
30 km: 0:57:55 (31,1 km/h) - 17.05.2025 [Unibike Geos]
40 km: 1:17:47 (30,9 km/h) - 17.05.2025 [Unibike Geos]
50 km: 1:47:38 (27,9 km/h) - 07.07.2016 [Kross Evado 4.0]
80 km: 3:31:35 (22,7 km/h) - 07.07.2016 [Kross Evado 4.0]
90 km: 4:00:07 (22,5 km/h) - 04.07.2016 [Kross Evado 4.0]
100 km: 4:38:28 (21,5 km/h) - 01.05.2021 [Kross Evado 4.0]
100 mil: 8:54:55 (18,1 km/h) - 27.07.2024 [Kross Level 6.0]
180 km: 10:36:45 (17 km/h) - 12.07.2021 [Kross Evado 4.0]
 
Najdłuższa jazda: 260,75 km, 13:28:10 (19,4 km/h) - 12.07.2024 [Kross Evado 4.0]
Najlepszy miesiąc: 1480,1 km (lipiec 2021)
Najlepszy rok: 6159,51 (2021)
Całkowity dystans: 37 449 km
 
Największy wznios: 1604 m - 12.07.2021 [Kross Evado 4.0]
Najlepszy miesiąc: 9147 m (lipiec 2021)
Najlepszy rok: 60102 m (2021)
Całkowity wznios: 268,7 km
 

Zawody: 7
I miejsce: 1
II miejsce: 0
III miejsce: 0
 
Jazdy:
50-75 km: 55
75-100 km: 13
100-125 km: 13
125-150 km: 10
150-175 km: 4
175-200 km: 1
200-225 km: 0
225-250 km: 0
250-275 km: 1
 

Pływanie:

100m: 2:15 - 15.05.2025
400m: 9:25 - 15.05.2025
750m: 18:07 - 15.05.2025
1000m: 25:12 - 25.03.2025
1500m: 39:22 - 25.03.2025

Najdłuższe pływanie: 2500m
Najlepszy miesiąc: 10750m (marzec 2024)
Najlepszy rok: 87 586m (2024)
Całkowity dystans: 155,3 km
 
Zawody:
 

 

Duathlon:

Short (5 + 20 + 3): 1:14
 
Zawody: 1

Triathlon:

1/8 IM:
1/4 IM: 2:21:11 * bez pływania
1/2 IM:
IM:
 
Zawody: 1
 

Chodzenie:

 
Najdłuższy spacer: 27,73 km - 13.09.2022
Najlepszy miesiąc: 213,72 km (październik 2024)
Najlepszy rok: 1696,48 km (2024)
Całkowity dystans: 5636 km
 
Spacery:
10-15 km: 28
15-20 km: 5
20-25 km: 1
25-30 km: 1
 

Kroki:

Najwięcej kroków w ciągu dnia: 111 060 kroków (01.03.2025)
Najlepszy miesiąc: 1000519 kroków (maj 2024)
Najlepszy rok: 8,75 mln kroków (2024)

Kroki w ciągu dnia:
40-50 tyś: 28
50-60 tyś: 9
60-70 tyś: 4
70-80 tyś:7
80-90 tyś: 4
90-100 tyś: 0
100-110 tyś: 1
110+ tyś: 1

Waga:

Najmniejsza waga: 70,1 kg (28.04.2024)
Największa waga: 95,9 kg (11.01.2021)

Najchudszy miesiąc: 71,71 kg (lipiec 2022)
Najgrubszy miesiąc: 92,6 kg (styczeń 2021)

Najchudszy rok: 72,88 kg (2023)
Najgrubszy rok: 81,2 kg (2020)

Średnia waga: 75,68 kg

Siłownia:

Wyciskanie na ławce: 93 kg (20.01.2020)
Martwy ciąg: 123 kg (07.01.2021)
Przysiad: 110 kg (05.03.2021)

Kratki:

Wszystkie kratki: 3097
Największa grupa: 688
Wszystkie grupy: 1003
Największy kwadrat: 24x24
 

Ulice:

Ulice: 887
Miasta: 92
Regiony: 13
Kraje: 3
 

Odznaki w Garminie:

Suma pkt: 2050 pkt
 
 
 
 
Uwagi:
Zawody Triathlonowe i duathlonowe są liczone zarówno do zawodów rowerowych jak i biegowych.

sobota, 6 lipca 2024

Szychta na Gichcie - Ultramaraton 8h

Szychta na Gichcie Ultramaraton 8h, czyli jak biegać ultra z zapaleniem gardła i tuż po zapaleniu tkanki łącznej lewej łydki. 

Wstęp
Szychta była od początku roku jako jeden z biegów do wzięcia pod uwage. Tak się złożyło, że 6 lipca miałem 4 takie biegi: szychte, załęcze ultra run (60km), półmaraton Murcki i cross triathlon. W pierwszych 3 imprezach już startowałem, natomiast triathlon był dla mnie priorytetem i to na niego się zapisałem. Gdy zmienili date na 13 lipca (koniec końców zupełnie go odwołali) to powstało okienko do wykorzystania i wybór padł na Szychte. Przede wszystkim Becia była już zapisana (jak i spora ekipa z Run Away Team), poza tym, jednak ultra bierze góre nad połówką  :D
 
Jest to już nasze 4 podejście, do biegów czasowych (w zeszłym roku bieg 12h i właśnie szychta, a w kwietniu tego roku biegliśmy w biegu 24-godzinnym) także można powiedzieć, że mamy już jako takie doświadczenie i wiadomo czego się spodziewać :D

W tamtym roku udało się pokonać 9 pętli (67,5 km) co pozwoliło zająć 11 miejsce (na 210 zawodników). W tym roku apetyt jest na więcej i 10 pętli powinno być w zasięgu.

2 tygodnie wcześniej biegłem półmaraton w Rybniku i albo tuż przed biegiem, albo tuż po coś mnie użarło w lewą łydkę. Opuchnięta, zaczerwieniona, do tego gorączka. Diagnoza róża, czyli zapalenie tkanki łącznej. 10 dni na antybiotyku, noga sprawna, ale przeszło mi na gardło i dostałem mocnego zapalenia... 

12h przed startem siedzę w gabinecie lekarskim i tłumaczę pani doktor, że biegnę ultra i chce móc przełykać ślinę. I tak, planuje wystartować z zapaleniem gardła. Biegnę nogami, nie gardłem a one działają 😁 Dostaje mocny lek, tabletki do ssania na receptę i liczę, że będzie git. 

Zawody

Dzień przed startem beznadziejnie spałem. Nie wiem czy to wina leków, czy stresu. Faktem jest, że od 2 dni żołądek trochę już wariował od nadmiaru leków, co też nie ułatwiało sprawy. Dopiero po północy udało się zasnąć, 4:30 pobudka. Kawa, bułka z dżemem i jedziemy. Oczywiście przedstartowa 💩 była, nawet x2. 
Bez problemu dojeżdżamy do Palowic, jest na tyle wcześnie, że mamy auto zaparkowane tuż przy biurze zawodów. Odbieramy numerki i spotykamy znajomego ultrasa z naszego osiedla. Tutaj mała ciekawostka, on sam o tym nie wie 🤫 jeśli będzie czytał, to liczę, że się nie obrazi. Niemniej razem z Becią nazywamy go... Yeti. A to dlatego, że wiedzieliśmy o jego istnieniu (znalazłem go na Garminie i Stravie) ale nigdy go nie widzieliśmy. Niby istnieje ale nikt nie może tego potwierdzić. Zupełnie jak Yeti 😂 W każdym razie oczekując na start rozmawiamy o biegach itp. Na koniec wspólna fotka do kolekcji. 

Kolejny selfiaczek ze znajomymi: 

 


Podczas odprawy jeszcze grupowa fotka z Run Away Team i można lecieć.
 

 
Trasa dobrze znana, leśna, 7.5-kilometrowa pętla. Sporo cienia, ale na odsłoniętych odcinkach słońce praży niemiłosiernie. Do tego duchota, a w lesie chmara much końskich, od których nie szło się odgonić. 29 stopni to nie jest idealna pogoda do biegu...

Początek biegu dość mocny, mocniejszy niż zakładane tempo. Plan był 45 min na pętle (6:00 min/km +3 min na punkcie) co miało mi dać 75 km w równe 8 godzin. A tym czasem pierwsze kilometry w okolicach 5:20. Odbiegam od peletonu i przez większość biegu jestem sam. Pierwsza pętla w niecałe 40 minut, jest zapas czasowy, są siły, chęci, będzie dobrze.


 

Zaczynając 2 kółko załączam słuchawki i niedługo pojawiają się z nimi problemy. Głośność jest okej ale jak pojawiają się powiadomienia z Garmina o kilometrze, to słuchawki ściszają się o połowę i nie idzie ich podgłośnić. Po ostatniej aktualizacji Garmina są takie cyrki, Becia też ma ten problem. O ile na leśną pętle wystarczy, to jak się biega po mieście to mało co słychać.
 


 
Jakiś kilometr od startu po prawej stronie jest domek jednorodzinny. Podobnie jak w tamtym roku, teraz też bajtle wyszły przed ogrodzenia, wystawiły stoliczek i częstowali biegaczy owocami, słodyczami i wodą, mocno ich dopingując. Naprawdę jest to bardzo miły akcent szychty, wielkie brawa dla nich! Mniej więcej w połowie czasu wystawili małą kurtynę wodną i można było się schłodzić.
 


 
Punkt znajdował się na starcie / mecie i był na bieżąco uzupełniany. Jedyne czego mi zabrakło, to jakiegoś izo, była tylko woda, w dodatku mineralna, co niezbyt mi odpowiadało. Co pętle wypijam mniej więcej 1,5 flaska (0,75l), co zważywszy na upał nie jest dużą ilością. Biore pare koncków arbuza, banana, troche rodzynek z orzechami i od czasu do czasu ciastko. 

 
Niedaleko startu czekał na nas klubowy kolega, Wojtek, który nagrywał nas i dopingował. W tamtym roku przebiegł K-B-L na DFBG, a później musiał przejść operacje kolana i chwilowo dochodzi do zdrowia i nie biega. Fajnie, że przyjechał z ekipą pokibicować, miły akcent na zakończenie każdej pętli!


Wracając do trasy, to moim ulubionym fragmentem był bodajże 4ty kilometr pętli. Trasa wtedy zbiegała z głównego szlaku i wiła się wśród zarośli. Wąska, z wystającymi korzeniami i krzakami, o które się ocierało przy biegu. Do tego sporo ostrych zakrętów. Zdecydowanie najprzyjemniejszy (chociaż najcięższy technicznie fragment)!
A tuż za nim, był jeden z najgorszych... Wybiegało się z lasku na wąską ścieżke z trzcinom, która odgradzała Stawy Łańcuchowe od Gichty. Tylko się tam weszło, nie dość, że było się w pełnym słońcu, to jeszcze panowała tam fest duchota. Dosłownie dostawało się liścia w twarz z ciepłego powietrza...





4te kółko i pojawia się lekkie zmęczenie, tempo spada, na podbiegach przechodzę do marszu. Dodatkowo zaczyna mi się brzuszek buntować i wydaje dziwne odgłosy... Parę razy wystraszyłem ptaki na drzewach. Mam nadzieje, że nikt nie biegł wtedy za mną i nie został ranny. A najgorsze miało dopiero nadejść...
 
Na punkcie 5tej pętli w końcu spotykam Becie, która właśnie kończy 4tą! Tym razem postanowiliśmy pobiec każdy swoim tempem i dopiero po niecałych 4 godzinach się widzimy. Zamieniamy dwa zdania, Becia ratuje mnie saszetką z izotonikiem i ponownie się rozdzielamy.

6ta pętla bała bardzo ciężka, głównie ostatnie 3 kilometry. Jak wspominałem na początku, słabo spałem w nocy i zaczęło mnie spanie mulić. Sięgam po tabletke z kofeiną i biegnę dalej. Nie wiem, czy w tym momencie nie przypieczętowałem swojego losu. Biegne i biegne i bałem się, że nie dobiegnę do mety. Tak mnie brzuch rozbolał, że naprawdę była to ciężka próba wytrzymałości pewnych części ciała. Na tym odcinku miałem największe tętno, ale za to też tempo fajnie podskoczyło. Dopadam do mety, lece do biura zawodów i... jest kolejka do toalety. Nosz w morde jeża, posypały się niecenzuralne słówka. Wzrokiem spłoszonej sarenki wodze wzrokiem gdzie by można załatwić potrzebe. Gościu przede mną w kolejce chyba zrozumiał, w jakim jestem stanie, przepuścił mnie przed siebie (wielkie dzięki Ci za to, uratowałeś mnie tym!). Po chwili zwalnia się łazienka i zonk, drzwi nie mają zamka. No cóż nie ma wyjścia. Odwrócony wulkan i wracam na trase. Zanim zdążyłem wyjść, kto ktoś szarpnął za klamke i zastał mnie z opuszczonymi gaciami...

7ma pętla to już jedna wielka porażka. W połowie musiałem znaleźć ustronne krzaczki na kolejne starcie. Organizm odmówił wszelkiego pożywienia i nawodnienia, na oparach sił próbuje dostać się do mety. Pisze do Beci, że prawdopodobnie kończe impreze. Organizm jest za bardzo osłabiony, od 2 tygodni jestem na lekach i dalsze katowanie się go może skończyć się gorzej, niż kupa w krzakach.
2 kilometry przed metą zaczepia mnie nieznany mi biegacz i się pyta, czy jestem z Kochłowic. Okazuje się, że niedługo się przeprowadza niedaleko nas. Jedyny jaki ma mankament (zresztą ten sam co ja), to że Kochłowice są najbardziej Chorzowską dzielnicą Rudy Śląskiej. A zarówno on, jak i ja, całe życie kibicujemy Górnikowi Zabrze. Fajnie się gadało, ale zostawiam go za podbiegiem i cisne sam do mety, bo ponownie brzuch się odezwał...
Odbieram ostatnią opaske, medal, załatwiam co trzeba i siedze z resztą Run Away Team czekając na pozostałych członków.


 

 Dajcie mi moją opaskę!



 
Tak jest, zupełnie jak w tamtym roku, Becia pokonuje 8 pętli i ponownie staje na podium! Wtedy były lepsze warunki i wyższe wyniki. Dla przykładu, rok temu 5 zawodników pokonało 10 pętli, a w tym tylko zwycięzca - Yeti! Poprzednie 8 kółek dało Beci 3 miejsce, teraz pozwoliło uzyskać 2 lokate, tuż za Iwoną Surgucką (powołaną do kadry reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w biegu 24-godzinnym).




Zgadza się, nasze osiedle rządzi na ultra!

Ostatnia fotka z opaskami. Medal jak zawsze spoko!



 
Podsumowanie

Generalnie powinienem być zawiedziony z biegu, cel był znacznie większy niż uzyskany rezultat. Chyba się starzeje i dojrzewam do podjęcia niektórych decyzji. Albo coraz lepiej słucham własnego organizmu. Uważam, że odpuszczenie i zejście z trasy było dobrą decyzją. Oczywiście, mogłem truchtać dalej, albo nawet marszować. Ale po co? Po dwóch tygodniach brania leków organizm jest zupełnie osłabiony. Do tego straszliwy upał, brak izotonika i utrata wszystkich składników mineralnych z organizmu. Pierwszy raz podczas biegu łapały mnie skurcze (w mięśniach dwugłowych ud). I pierwszy raz mam odparzenia od batek, a biegam w nich praktycznie każde zawody. Standardowo słońce mnie spaliło.
Ewidentnie zabrakło przerwy pomiędzy leczeniem (które nota bene jeszcze trwa) a startem. Sama decyzja o podjęciu rywalizacji, nie było zbyt rozsądna. Można było rozłożyć te 50 kilometrów na całe 8 godzin, ale przebiec np 30 kilometrów i pozwolić organizmowi się regenerować. No cóż przegrałem z własną ambicją i chęcią poprawy wyniku. Szychty mają to do siebie, że w obu swoich startach mam pewne niewyrównane rachunki. Czyżby za rok rewanż za te 2 lata?
 
Porównanie na Garminie obu Szycht:

 
Grupowy filmik autorstwa Dzia Dzi znajduje się na teamowym fejsbooku (za duży rozmiar, by go tu wrzucić).
Podziękowania również dla fotografa - Janusz Dadaś - za bardzo szybkie wrzucenie zdjęć z imprezy!

 
 
Nazwa: Szychta na Gichcie Ultramaraton 8h 
Data 06.07.2024
Dystans:  51,52 km
Czas: 5:33:36
Tempo: 6:29 min/km
Przewyższenia: 425m
Średnie nachylenie: 8,25 m/km
Miejsce: 20/244 (8,2 % zawodników)
Miejsce na liście najdłuższych biegów: 9
Miejsce na liście największych wzniosów: 29
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:24:43 (5:21 min/km)
10 km: 0:54:52 (5:29 min/km)
21,097 km: 1:59:43 (5:40 min/km) - 5ty wynik w roku
30 km: 2:56:02 (5:52 min/km) - najlepszy wynik w roku i 7 ogólnie
42,195 km: 4:17:51 (6:07 min/km) - najlepszy wynik w roku i 5 ogólnie
50 km: 5:22:37 (6:27 min/km) - najlepszy wynik w roku i 3 ogólnie
 
 
Zobacz też: