Garmin Triathlon Tour
czyli kolejna próba debiutu w triathlonie
Wstęp, czyli od czego to się zaczęło
Pierwsze pomysły wystartowania w triathlonie pojawiły się... ponad 10 lat temu! Opisywałem to w wpisie o duathlonie, więc nie będe się powtarzał i od razu przejde do rzeczy.
Ostatnie dni przed startem
Po ciepłym i słonecznym początku maju przyszło załamanie pogody.
12 maja, czyli 5 dni przed startem pojawił się taki komunikat organizatora:
Panika, stres, załamanie, niepewność. Skąd mam wziąć pianke? Przeszukiwaliśmy olx i allegro w poszukiwaniu jakiejś używanej w okolicy. Nic. Nowa? Zdecydowanie za droga. Uratował mnie Jarek (tak, ten sam, który 10 lat temu namówił mnie na triathlon) i pożyczył mi starą pianke.
Podjechałem do nich na rowerze, ponad 2 godziny pogadaliśmy o triathlonie, starcie itd. Wyposażony nie tylko w pianke ale i nową wiedze odetchnąłem z ulgą i zacząłem się stresować samym startem, a nie pianką.
W czwartek, dzień przed wyjazdem udało mi się ją przetestować na basenie. Krótkie, luźne 20 minut, a pare rekordów wpadło!
Piątek - w drodze do Żyrardowa
Największym problemem, było spakowanie roweru. Za nic nie chciał się ułożyć w całości, dopiero po rozmontowaniu siodełka jako tako się zmieścił. Pamiętałem o radach Ewy i Jarka i zaznaczyłem na sztycy wysokość.
3 godziny jazdy (w większości po A1 i DK) i już meldujemy się w Żyrardowie. Niestety nie zarezerwowałem wcześniej miejsca parkingowego przy hotelu, więc po odłożeniu bagaży trzeba było przeparkować. Po długich rozmyślaniach postanowiliśmy zaparkować już niedaleko zalewu, na wyznaczonym parkingu przy TLC.
Obchodzimy Zalew Żyrardowski dookoła, obserwujemy jak ekipa stawia miasteczko. Boje na wodzie wyglądały na ogromne. I bardzo oddalone od siebie. 38x 25m na basenie wygląda lajtowo, natomiast otwartym akwenie wyglądało to zdecydowanie straszniej.
Udajemy się w strone hotelu, by w Da Grasso naładować węglowodany i trochę odpocząć. Wrócimy tutaj pod wieczór, o 19 ma być odprawa dla debiutantów.
Pogoda nie dopisywała, zimno, co chwile kropi i do tego wiatr. W takich warunkach bardzo prawdopodobne było odwołanie pływania, ale o tym zadecydują sędziowie na godzinę przed każdym startem.
Odprawa bardzo konkretna, ciekawa i rzeczowa. Organizatorzy (jak i sędziowie) chętnie odpowiadali na pytania i pomagali zawodnikom. Bardziej mógłbym to porównać do biegów górskich, gdzie panuje lepsza atmosfera, niż do dużych zawodów asfaltowych, a jakby nie patrząc takie właśnie są te zawody.
.
Dzień przedstartowy kończe z 12 kilometrami spaceru i paroma zdjęciami.
Tuż przed snem zaswędziała mnie noga, podrapałem się i od razu swędzenie zamieniło się w pieczenie. Ściągam skarpetke, patrze, a tam ok 5-centymetrowy rumień ze śladem ugryzienia. Co to było? Do tej pory nie wiem. Niemniej nie napawało to optymizmem przed zawodami. Podobnie jak fakt, że od 2-3 dni organizm walczył z infekcją i jestem na lekach...
Sobota, będzie debiut czy nie będzie?
Poranna rutyna w hotelu, a następnie zaczynamy od spaceru. Po 2-3 km docieramy, wyjmuje rower, montuje siodełko... i oczywiście nie widać zaznaczonej linii. Pomny doświadczeń z duathlonu, zmieniam buty na te, w których będe startował, ustawiam wysokość, robie jazde testową, wszystko git.
Pianke i okulary zostawiam w aucie, biore tylko rzeczy na rower i bieganie i udajemy się do strefy zmian. Po drodze dowiadujemy się, że dla dystasnu 1/2 i 1/8 IM odwołali pływanie, natomiast 1/4 startuje najpóźniej i jeszcze nie ma decyzji.
Szybko znajduje swój numerek, jest w ostatnim rzędzie przy bramie, więc łatwo będzie później go odnaleźć.
Długo kombinowałem jak to wszystko ułożyć by było wygodnie i by nie zmokło. I tak, później się wracałem bo w złą stronę powiesiłem rower. Kiedyś to zapamiętam :D
Patrząc na warunki, dochodzę do oczywistego wniosku, że jestem beznadziejnie naszykowany do startu. Wziąłem strój triathlonowy, który jest bez rękawków. Do tego lekka czapka z buffa. Na rower dodatkowo bluza i tyle. Rękawiczki bez palców. Nic przeciwdeszczowego. Na szybko chciałem kupić rękawiczki, ale okazało się, że już 20 par sprzedanych i zostały ostatnie w rozmiarze M, na które moje łapy nie wejdą. Znalazłem w aucie stare polarowe rękawiczki, których czasem używam do odśnieżania, ale koniec końców i tak ich nie użyłem. Jedyne co, to kupiłem czapke z serii Garmin Triathlon Tour, więc troche mniej będzie wiało podczas jazdy.
Przed startem w ramach rozgrzewki wyszło nam 9 kilometrów spaceru...
Początek, czyli T1
Od początku planowałem ustawić się z tyłu, więc też tak zrobiłem. Nie ważne, że to nie pływanie a rower. Był to spory błąd, ponieważ ponad 20 minut czekałem na swoją kolej. Troche podskakiwałem, troche rozciągałem, ale i tak fest zmarzłem. Pogadałem z znajomym Jarka, który też jest z okolic Bytomia, czas przyjemnie upłynął. Bez stresu, ale i bez większej motywacji do walki. Pogoda i stan zdrowia zrobiły swoje.
Bez problemu znalazłem rower, ubrałem kask i pobiegłem do linii zaczynającej etap kolarski.
Pierwsza strefa zmian zajęła mi 0:01:53, podczas której pokonałem 230m. Uplasowało mnie to na 190 miejscu.
Etap II - rower
Trasa rowerowa była dość nudna. Na początku pare zakrętów by wyjechać Żyrardowa na Drogę Wojewódzką, a potem 10 kilometrów prostej drogi, nawrotka i te same proste 10 kilometrów nazat. I tak x2. Jedynym urozmaiceniem były 2 ronda, które ścinając niezbyt wymagały skręcania.
Trasa może i nudna, ale za to szybka. Na pierwszych kilkunastu kilometrach cały czas wyprzedzałem. Nie wiedziałem tylko, czy wyprzedzam zawodników z 1/2 IM, czy z mojej 1/4, którzy wystartowali wcześniej.
Na wstępie wspominałem, że przymierzałem buty by dobrze dopasować siodełko. Zapomniałem tylko, że oprócz stroju triathlonowego miałem na sobie dres... Po jego zdjęciu jakoś nie do końca noga się prostowała. Narzędzia zostawiłem w aucie, więc kolejne zawody jechałem z źle dopasowanym siodełkiem.
Na nawrotce udało mi się wzrokiem odnaleźć Becie, która zrobiła mi pare fajnych zdjęć. Zwłaszcza na tym pierwszym fajnie widać, różnice w sprzęcie.
Na drugiej pętli chwyciła mnie ulewa. Potem druga a pod koniec i trzecia. Ubranie całe przemokło, organizm wyziąbł. Najgorzej było w palce. Próbowałem jakoś ruszać dłońmi, by coś rozgrzać, ale nic nie pomagało. Kolejnym problemem był pęcherz, który od jakiegoś 30 kilometra domagał się opróżnienia. Fajnie się jechało, więc doszedłem do wniosku, że szkoda robić pauze, wytrzymam a po strefie zmian powinien być toi toi. Zwłaszcza, że mój strój jest 1-częściowy i musiałbym dodatkowo tracić czas na ściąganie bluzy.
Po ostatniej nawrotce widziałem nielicznych zawodników po drugiej stronie drogi, natomiast gdy byłem mniej więcej w połowie, za ostatnim z nich jechało auto organizatorów i zamykało trase. Miałem jakieś 10 kilometrów przewagi nad ostatnim kolarzem, nie ma źle.
Mokre hamulce głośno skrzypiały informując kibiców, że zbliżam się do strefy zmian.
Mimo, iż podczas jazdy na rowerze uzyskałem jak dla mnie świetną średnią powyżej 30km/h, to wynik ten pozwolił mi zająć dopiero 247 miejsce.
T2
Tutaj był największy problem i najwięcej na tym straciłem. O dziwo nie chodziło o znalezienie miejsca odstawienia roweru i swoich rzeczy. To poszło sprawnie, rower powieszony, kask ściągnięty. Problem był z zmianą butów. Palce tak skostniałe i zmarznięte, że ni cholery nie mogłem sznurówek zawiązać. Jakby tego było mało, podczas schylania się dostałem skurczu mięśni gładkich, a zanim z nim wygrałem, to wiatr porwał mi żela... Poddałem się z butami, miałem bardzo lekko zawiązane i spore obawy, czy nie spadną w trakcie. Ściągłem bluze, zmieniłem czapke i ruszam.
Druga strefa zmian zajęła mi 0:04:50, podczas której pokonałem 190m. Był to 300 (!) wynik.
Etap II - bieg
Wybiegam z strefy zmian i szukam toi toi'a. Jest tylko 1, który oczywiście okazuje się zajęty. Dusze w sobie niecenzuralne słowa i lece dalej, może na nawrotce będzie miejsce by się wylać. Nie było... Może na kolejnej? Też nie. I tak oto w poszukiwaniu wolnego krzaczka minęło mi pierwsze 5 kilometrów, które pokonałem w niecałe 21 minut (4:11 min/km).
Parę razy na trasie mijałem się z Jarkiem. Po 10 latach w końcu udało się spotkać na trasie triathlonu!
Później przyszła kolejna ulewa. Mimo, że lżej ubrany było mi ciepło i komfortowo. Tylko coś głowa nie do końca chciała przyspieszyć. Były siły, ale zabrakło woli walki i o to jestem fest zły na siebie. Odpuściłem ten bieg i finalnie wyszło mi średnie tempo 4:23 min/km.
Meta widowiskowa, długi niebieski "dywan", pełno bram od sponsorów i podest na linii mety. Mega wrażenia. Oczywiście na mecie musiałem skoczyć, oczywiście lądując na pochyłym prawie się wywróciłem i oczywiście nie mam ani zdjęcia ani filmu...
Pozwoliło to uzyskać 103 wynik wśród biegaczy. Szału może nie ma, ale bardzo jasno widać, co mi najlepiej wychodzi i na czym mam największe szanse zyskać.
Zakończenie
Po odebraniu medalu, gdy adrenalina opadła, dopiero doszło do mnie jaki jestem przemoczony i zmarznięty. Chciałem czekać na Jarka, ale dostałem takich dreszczy, że nie było o tym mowy. Szybko do depozytu po ubrania, w przebieralni udało się znaleźć koncek placu (i nawet upragniony kibelek był!) i już mkniemy A1 w stronę domu.
Podróż powrotna krótsza, ale zdecydowanie gorsza. Gorączka, dreszcze, zmęczenie a jeszcze 2,5h za kółkiem trzeba siedzieć.
Mam bardzo mieszane uczucia po tych zawodach. Przede wszystkim mam spory niedosyt i niewyrównany rachunek z triathlonem. Rok temu na tydzień przed debiutem odwołali zawody, teraz odwołali pływanie. Do 3 razy sztuka z debiutem?
Połączenie roweru i biegania bardzo mi się podoba. natomiast zniechęca mnie cała logistyka triathlonu. Sztywne ramy, kiedy można zostawić rower, kiedy nie wolno wchodzić itp. Do tego sam transport roweru jest bardzo kłopotliwy. Tłumy ludzi i asfalt.
W biegach górskich i trialowych mam to, czego potrzebuje - cisze, spokój, wolność, swobode, piękne widoki, bliskość natury. W triathlonie? Zupełne przeciwieństwo. Na pewno wystartuje jeszcze w triathlonie, ale czy zostanę tam na dłużej? Nie wiem.
Garść statystyk
Całość:
Nazwa: Garmin Triathlon Tour Żyrardów 1/4 IM
Data: 17.05.2025
Dystans: 55,86 km
Czas: 2:21:11
Przewyższenia: 155m
Miejsce: 209/321
Procent najlepszych zawodników: 65,11%
Miejsce w kategorii: 38/53
Zawody numer: 68 (8 w 2025)
Spalone kalorie: 2045 kcal
Etap 1 - rower
Dystans: 44,89 km
Czas: 1:28:08
Prędkość: 30,6 km/h
Przewyższenia: 120m
Miejsce: 247
Procent najlepszych zawodników: 76,95%
Najlepsze międzyczasy:
10 km: 0:17:29 (34,3 km/h) - rekord życiowy
20 km: 0:37:16 (32,2 km/h) - 2gi wynik w życiu
30 km: 0:57:55 (31,1 km/h) - rekord życiowy
40 km: 1:17:47 (30,9 km/h) - rekord życiowy
Spalone kalorie: 1232 kcal
Średnie tętno: 166 bpm
Etap 2 - bieg
Dystans: 10,54 km
Czas: 0:46:15
Tempo: 4:23 min/km
Średnie tempo skorygowane względem nachylenia: 4:17 min/km
Przewyższenia: 29 m
Miejsce: 103
Procent najlepszych zawodników: 32,09 %
Najlepsze międzyczasy:
5 km: 0:20:56 (4:11 min/km)
10 km: 0:43:43 (4:22 min/km)Spalone kalorie: 766 kcal
Średnie tętno: 176 bpm
Średnia kadencja biegu: 170 spm
Średnia długość kroku: 1,34 m
Średnie odchylenie do długości: 6,8 %
Średnie odchylenie pionowe: 9,5 cm
Średni czas kontaktu z podłożem: 221 ms
Średnia moc: 377 W
Zobacz też:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz