Biegacz - amator lubiący zdjęcia, statystyki i pokonywanie własnych granic.

Moje zdjęcie
Ruda Śląska, Śląskie, Poland

Popularne posty

niedziela, 21 września 2025

Tahtali Dagi 2365m

Tahtali Dagi

Spis treści: 
  1.  Wstęp, czyli co to za górka?
  2.  Przygotowania i zarys trasy
  3.  Kesme Bogazi Mevki
  4.  Początek wspinaczki
  5.  Pustkowie
  6.  Tahtali Dagi
  7.  Garść niepotrzebnych statystyk
  8.  Bonusowe zdjęcia z Riwiery Tureckiej 
 
 
1. Wstęp, czyli co to za górka?

Tahtali Dagi (2365 m n.p.m.) zwana także Olimpem, to góra nad Riwierą Turecką, niedaleko Kemer. Należy do pasma Taurus - łańcucha gór w południowej części Turcji, który ciągnie się na długości ok 1500 km i 200 km szerokości! Na jej szczyt można wjechać jedną z najdłuższych kolejek linowych na świecie - Olympos Teleferik. Dolna stacja kolejki znajduje się na wysokości ok 720m, natomiast górna stacja znajduje się na samym szczycie - 2365m! Oprócz kolejki, jest tam restauracja, sala konferencyjna, miejsce do modlitwy oraz punkt widokowy. I to wszystko znajduje się na wysokości ponad 2300m. Jeśli dodamy do tego, że całą wysokość zdobywamy nie tylko od poziomu morza ale i w bliskiej odległości od Morza Śródziemnego, to na szczycie czekają nas zapierające dech w piersiach widoki. Z jednej strony widać niekończące się szczyty pasma Taurus, natomiast po drugiej stronie aż po horyzont bezmiar wody i turystyczne miejscowości - Kemer, Tekirova, Camyuova, Kiris czy starożytne miasto Phasilis. Przy dobrej widoczności podobno widać główne miasto regionu - Antalya.

2. Przygotowania i zarys trasy
 
Gdy tylko wybraliśmy Last Minute - Turcję i Kemer, a dokładniej Kiris, to wiadome było, że głównym punktem tego urlopu będzie zdobycie Tahtali Dagi. W domu wyszukałem dostępne informacje po czym wziąłem się za planowanie kursu. Jak zwykle korzystałem z Garmin Connect. Punkt startowy to nasz hotel - Viking Park Hotel, znajdujący się w Kiris, natomiast pierwszym punktem widokowym na trasie był kanion Kesme Bogazi Mevki. Dopiero za kanionem "weszliśmy w las" i rozpoczęli zdobywanie Tahtali Dagi.
 
nasz hotel i kanion
 
Jeśli chodzi o przygotowania sprzętowe, to zabraliśmy nasze standardowe wyposażenie - Brooks Cascadie 19, kamizelki biegowe o pojemności 15l, kijki, folia NRC, buff i kurtka przeciwdeszczowa na wypadek załamania pogody na szczycie. Największym problemem była woda. Patrząc po mapie wątpliwe było, że po drodze uda nam się uzupełnić zapasy wody, dlatego też zabraliśmy oprócz wszystkich naszych softflasków wzięliśmy dodatkowe butelki z wodą. Całość ważyła ok 6-7 kilogramów. 

3. Kesme Bogazi Mevki

Na trasę wyruszyliśmy po śniadaniu, które było serwowane o 7:30. Uważam, że to był lekki błąd z naszej strony - nie potrzebnie tyle czekaliśmy na nie, skoro i tak zjedliśmy tylko po bajglu z dżemem. Jeśli ktoś planowałby podobną wyprawę, to sugeruję wyjście jak najwcześniej, chociaż minimalnie uniknie się upału, który zaczyna się już od samego rana.
 
Viking Park Hotel i początek trasy. W tle Calistepe 318m
 
Pierwsze kilometry to był w miarę płaski asfalt. Wybiegliśmy z Kiris, minęli Camyuova i przekroczyli autostradę D400. I tutaj zaczął się pierwszy problem - Garmin wyznaczył trasę przez stare złomowiska. Zarówno po lewej jak i po prawej stronie mijaliśmy składowiska części samochodowych czy sedesów. Zwłaszcza elementy z parków rozrywki (duże, metalowe i zardzewiałe figurki lodów, klaunów itp) zrobiły na nas dość ponure wrażenie. Szczerze, to nie wiedzieliśmy, czy zaraz spośród złomu nie wyskoczy jakaś wataha dzików psów, które szukają tu schronienia i jedzenia. Niestety nie mamy żadnego zdjęcia czy filmiku z tego etapu. Cóż baliśmy się w tej okolicy wyciągnąć coś wartościowego. Trwało to może z 2-3 kilometry, później dotarliśmy do lepszej okolicy - był meczet, przystanek autobusowy, budynki mieszkalne.
Kilka dni później, gdy jechaliśmy już autostradą na lotnisko, widzieliśmy te złomowiska. Była to droga równoległa do autostrady, dosłownie kilkaset metrów obok niej. Także kolejna sugestia - wybierzcie główniejsze drogi, to ominie Was niepotrzebny stres.
 
 Widokowa droga prowadząca do kanionu.
 
Następne kilometry były już o wiele bardziej przyjemne. Droga zaczęła stopniowo zwiększać swoje nachylenie i wiła się pomiędzy olbrzymimi skałami. W dole płynął malutki strumyczek, które w czasie deszczów lub topnienia śniegów zamienia się w sporą rzekę.
Na końcu tego etapu czekał nas kanion, który szczerze mówiąc nie zrobił na nas zbytnio wrażenia. Ot kilka małych wodospadów, mostek i restauracja.
 
Kesme Bogazi Mevki
 
 
4. Początek wspinaczki
 
Zaraz po minięciu kanionu zeszliśmy z asfaltu skręcając w leśną drogę po lewej. Mieliśmy za sobą ok 10 kilometrów, 200m przewyższeń i dopiero teraz zaczynała się prawdziwa zabawa. Początkowo szliśmy główną drogą dojazdową. Szeroka, szutrowa, cały czas pod górkę, ale bez przesadnych wzniosów. Czasami decydowaliśmy się na ścięcie i skrócenie drogi na przełaj, o ile las był w miarę łatwy do pokonania.
 
przyjemny fragment trasy
 
przykład ominiętego winkla
 
Na 17-tym kilometrze zeszliśmy z głównej drogi i zaczęli podchodzić coraz stromiej, po coraz węższych i dzikszych ścieżkach. Nie było już szutru, a ścieżka pokryta była suchymi igłami z drzew. Powodowało to zupełny brak przyczepności i często można było osunąć się w dół, razem z częścią ścieżki. Momentami było to dość niebezpieczne, ponieważ ścieżka prowadziła po skraju urwiska. 
Niemniej, o ile była ścieżka było wiadomo gdzie iść. Ale żeby nie było za łatwo, to parę razy szlak schodził w dół i przecinał koryto niezbyt dużej rzeki. Trzeba było wtedy trochę się nagimnastykować, żeby przejść po głazach.
 


jedna z wielu przepraw przez rzekę
 
Czasami ciężko też było po drugiej stronie odnaleźć właściwą drogę, która zamiast szlaku bardziej przypominała drogę wydeptaną przez zwierzęta zmierzające do wodopoju. A jak już jesteśmy przy zwierzętach, to owe głazy i rzeka budziły we mnie ogromny niepokój. Wiedzieliśmy, że w tych górach żyją niedźwiedzie brunatne, a miejsce na skałach przy rzece wyglądało na takie, które mogłoby im się spodobać... Na szczęście nie spotkaliśmy żadnego misia na drodze.
 
Jakiś czas temu w tych górach rozgrywane były zawody biegowe i gdzieniegdzie wisiały jeszcze szlajfki na drzewach. Pokrywały się one z "szlakiem" i bardzo ułatwiały znalezienie właściwej drogi. Oprócz nich znajdowały się jeszcze usypane przez innych turystów kopczyki. Gdzieniegdzie na głazie można było dopatrzyć się strzałki namalowanej farbą, aczkolwiek w większości przypadków było to bardzo słabo widoczne. Kolejną rzeczą pomagającą w znajdowaniu właściwej drogi były...gumowe węże. Ciągnęły się wzdłuż szlaku przez pare kilometrów. Czasem leżały na ścieżce i trzeba było uważać by się o nie nie potknąć, czasem pare metrów obok. Niekiedy były częściowo zakopane, by później znowu się pojawić. Nie szły idealnie jak szlak, ale stanowiły jakiś punkt orientacyjny. Jak się później dowiedzieliśmy, służyły do dostarczania wody dla kóz w wyższe rejony gór. 
Reasumując podążanie szlakiem nie było tak oczywiste jak w "naszych" Beskidach, po których często biegamy. Pomijając już fakt, że szlak był trudny technicznie i mało biegowy, to bardzo często trudno go było odnaleźć i przypominało to biegi na orientację bądź rajdy przygodowe.
 
kopczyk i oznaczony szlak 
 
na szlaku
 
Na 21-kilometrze, po pokonaniu kolejny raz tej samej rzeczki i wspięciu się na strome zbocze, naszym oczom ukazała się... toaleta. Taka na wypasie, murowana, z bieżącą wodą i prysznicem. Zagadka dość szybko się rozwiązała, ponieważ chwilę potem zobaczyliśmy meczet. Jako ciekawostkę dodam, że na owych toaletach pierwszy raz zobaczyliśmy agamę. Widok tak dużej jaszczurki na wolności, a nie w ZOO zrobił duże wrażenie. 
 
meczet na całkowitym odludziu, na wysokości ok 1000m
 
 
jeden z nielicznych słupków z oznaczeniami szlaków. W tle widać miejsce do odpoczynku full wypas, zadaszone i z wersalkami
 
Nasza trasa częściowo pokrywała się z Szlakiem Licyjskim. Niemniej po znalezieniu w miarę cywilizowanej drogi, zdecydowaliśmy się zejść z niego i wybrać dłuższą, aczkolwiek łatwiejszą drogę. 
 
początek całkiem sympatyczny...
 
... później powrót do dziczy
 
5. Pustkowie
 
Wraz z pokonywaniem kolejnych kilometrów i wzrostem wysokości, zaczęło się też zmieniać otoczenie. Roślinność zaczęła ustępować surowym skałom. Coraz mniej drzew, przez co upał stawał się bardziej odczuwalny. Niektóre drzewa, wysuszone i obumarłe sprawiały wrażenie, jakbyśmy znajdowali się na jakiejś pustyni. Brakowało tylko sępów, które omen nomen też żyją w tych górach.
 
brakuje tylko sępów siedzących na gałęzi
 
Na wysokości ok 1800m znaleźliśmy 3 oznaki obecności ludzi. Najpierw coś w rodzaju starych murów, z nadbudówką mieszkalną, otoczoną płotem. Później na skrzyżowaniu szlaków mały domek, a jeszcze wyżej schronienie z kozami, przy którym stał zaparkowany jeep.
 
 stare ruiny
 
ja, przy drogowskazie, a w tle zabudowania gospodarcze
 
kozy i jeep
 
Przez całe 30 kilometrów nie spotkaliśmy żadnego turysty. Jedynie w domku koło meczetu pozdrawiał nas jakiś tubylec, a tak to nic. Może te szlaki są mało uczęszczane, a może myśmy wybrali nieodpowiednią porę na wędrówkę. Byliśmy tylko my, upał, surowe skały i... niezliczone ilości olbrzymich kup. Nie wyglądały jak kozie bobki, a musiały należeć do jakiegoś dużego zwierzęcia. Oprócz wcześniej wymienionych kóz nie spotkaliśmy nic innego. Oczywiście wiedzieliśmy, że w tych górach żyją wilki i niedźwiedzie, oczami wyobraźni już widzieliśmy siebie w wędrujących po ich legowisku. Dalej nie wiemy jakie zwierzęta to zostawiły...
 
to MY zbliżający się do pustkowia
 
a oto i pustkowie
 
dolina, otoczona skałami i wzniesieniami, a w jej środku cała kupa kup
 
Jedyne zwierze jakie tu spotkaliśmy to agama, wygrzewająca się na skałach
  
 
6. Tahtali Dagi
 
Główne podejście na szczyt było bardzo wymagające. Ściana z nachyleniem ok 40%, pokryta bardzo małymi kamyczkami. Trzeba było ostrożnie stawiać kroki, żeby nie spowodować kamiennej lawiny i nie osunąć się w dół. Podchodziliśmy w pełnym słońcu idąc zygzakami i szukając stabilniejszych punktów - większego kamienia czy kępki traw. W pewnym momencie zobaczyłem, że coś się wije pomiędzy kamykami. W odległości kilkunastu centymetrów od mojego buta pełznął mały, około 5-centymetrowy wąż. Tak jak szybko się pojawił, tak szybko znikł, niemniej było to najgroźniejsze spotkanie z dzikimi zwierzętami podczas zdobywania Tahtali Dagi.
 
rzut oka na czekające nas wyzwanie
 
widok na pasmo Taurus 
 
łatwiejszy fragment podejścia
 
awaria buta, a w tle widoczek
 
selfiaczek przy szczycie


 
tam, gdzie wskazuje kijek. W oddali cel podrózy - szczyt Tahtali Dagi
 
Po ujrzeniu górnej stacji Olympos Teleferik odzyskaliśmy siły i zaczęliśmy żwawiej posuwać się do przodu. Może to efekt zobaczenia celu, a może fakt, że skończyło się strome podejście, a zaczął w miare łagodny szlak z finalnym podejściem. Przy końcu nawet rozłożyli nam "dywan", dali kostkę brukową a znajdujący się na tarasie turyści zaczęli pokazywać na nas palcami. Zupełnie jak na mecie górskiego ultramaratonu.
 
pierwsze oznaki przybycia do celu
 
na tarasie widokowym
 
widok na Morze Śródziemne
Górna stacja kolejki
 
Tahtali Dagi nazywane jest też Olimpem, więc na szczycie nie mogło zabraknąć Zeusa
 
drogowskaz
 
jakby komuś było mało widoków, może skorzystać z "katapulty" i poczuć większą adrenalinę
 
widoki warte były wspinaczki
 
Olympos Teleferik czyli kolejka Sea to Sky
 

powrót wagonikiem 
 
Dolna stacja kolejki. W tle majestatyczny szczyt Tahtali Dagi
 
wysokość
 
mapki trasy
 
krótki filmik z wyprawy
 


7. Garść niepotrzebnych statystyk

Nazwa: Tahtali Dagi 
Wysokość: 2365 m n.p.m. 
Data: 11.09.2025
Dystans: 31,13 km
Czas: 7:56:34
Tempo: 15:18 min/km
Przewyższenia: 2526m
Średni wznios: 81,14 m/km
Spalone kalorie: 3802 kcal
Szacunkowa utrata płynów: 4341 ml
Średnie tętno: 135 bpm
Czas biegu: 1:07:03
Czas marszu: 05:17:45 
Czas bezczynności: 1:31:46
Średnia temperatura: 33 °C
Maksymalna temperatura: 39 °C

8. Bonusowe zdjęcia z Riwiery Tureckiej
 
Calistepe (318m) i widok na Morze Śródziemne
 
Widok na Kiris i Tahtali Dagi 
 
w tle Kemer

plaża w Kiris
 
w drodze do Phaselis
 
Phaselis - starożytne miasto
 
widok na naszą ulubioną górkę 
 
Wysuszone koryto rzeki, które 10 km w górę przebiega obok Kesme Bogazi Mevki. W tle po lewej stronie Tahtali Dagi.
 
tradycyjna turecka kawa
 
wschód słońca nad Morzem Śródziemnym
 
 
Pozostałe filmy z Riwiery Tureckiej:
Calistepe 318m

Phaselis - Ancient City
 
Kemer
 
Wschód Słońca nad morzem